Tytuł: List w butelce.
Fandom: Fairy tail
Realia: Rzeczywiste.
Pairing: Gajeel x Levy
Gatunek: Romans, okruchy życia ...
Gatunek: Romans, okruchy życia ...
Rozdział: 1/?
Od autora: Uważam, że jest napisane trochę sztywno, ale to dlatego, że dawno nie pisałam. Następna część powinna być lepsza.
Levy westchnęła cicho, przenosząc
wzrok na widok za oknem. Powitała swój stary dom delikatnym
uśmiechem. Była bardzo zmęczona podróżą, dlatego mimo tego, iż
cieszyła się, że już dotarli, nie mogła tego dostatecznie
pokazać. Wyciągnęła walizki z bagażnika i z trudem wniosła je
do domu. Przez prawie całą następną godzinę pomagała firmie
przeprowadzkowej z ustawieniem wszystkiego w odpowiednich pokojach.
Chciała jak najszybciej się z tym uporać, żeby móc się udać na
upragniony odpoczynek. Zmęczona padła na swoje dawne łóżko.
Sprężyny cicho zazgrzytały, ale poza tym dźwiękiem nic nie
wskazywało na to, że łóżko od paru lat nie było używane.
Przewróciła się na plecy, by spojrzeć w sufit spowity gwiazdami.
Galaktyka umieszczona w pokoju zawsze była jej marzeniem i któregoś
dnia wreszcie się jej doczekała. Uniosła rękę i palcem wyszukała
gwiazdozbioru wielkiego psa, a następnie na jego szczycie gwiazdy
Syriusza. Wyciągnęła przed siebie drugą rękę, by przez palce
obserwować gwieździstą fototapetę. Z delikatnym uśmiechem
obserwowała pozostałe gwiazdy na jej własnym niebie, jednak szybko
Morfeusz objął ją swoimi ramionami, pogrążając w głębokim
śnie. Mimo iż położyła się spać około godziny siedemnastej,
następnego dnia wstała dopiero w południe. Długi lot samolotem,
do tego zmiany stref czasowych bardzo zmęczyły jej ciało,
zwłaszcza że była jeszcze nastolatką. Leniwie uniosła się na
przedramionach i ogarnęła pokój krytycznym spojrzeniem. Stanowczo
trzeba było tu posprzątać, a następnie się rozpakować. Zagryzła
delikatnie wargę i odepchnęła się od materaca siadając prosto.
Sprzątanie sprzątaniem, ale najpierw śniadanie, choć może lepiej
powiedzieć obiad, pomyślała. Przeczesała jeszcze ręką włosy,
nim sięgnęła do swojej pomarańczowej walizki w poszukiwaniu
ciuchów. Na całe szczęście, kiedy się pakowała wpadła na to,
iż będzie musiała sprzątać swój pokój i na samym wierzchu
ułożyła te bardziej robocze ubrania. Przekręciła zamek w
drzwiach, na wypadek, gdyby któryś z jej młodszych braci chciał
zajrzeć do środka, gdy będzie się przebierała, i zdjęła
piżamę. Szybko założyła na siebie biały topik, krótkie
fioletowo-szare spodenki i kolorową koszulę w kratę, której dół
zawiązała pod biustem. Długie włosy spięła w luźnego koka, a
kolorowa chustka miała zapobiec wpadaniu kosmyków do oczu. W parę
godzin uporała się ze sprzątaniem, przy którym, na całe
szczęście, pomogli jej bracia, i rozpakowywaniem. Na razie
wypakowała ubrania i inne niezbędne rzeczy, resztę zostawiła
sobie na później. Chciała przecież skorzystać trochę z pięknej
pogody.
- Ryuu, Seiji, ostrożnie – zawołała
Levy, machając do braci, którzy, uprzednio rzucając swoje rzeczy
niedbale na piasek, wbiegli do wody. Dziewczyna zachichotała cicho.
Rozłożyła niewielki koc na plaży, a następnie ułożyła na nim
swoje, jak i chłopców rzeczy. Usiadła obok swojego ręcznika i
zaczęła się smarować kremem z filtrem. Co prawda słońce nigdy
za specjalnie jej nie łapało, ale ostrożności nigdy za wiele.
- Przepraszam. - Odwróciła się, słysząc dziewczęcy głos. - Mogę się dosiąść? - zapytała wysoka, szczupła blondynka obdarowując ją pogodnym uśmiechem. Levy widząc, że dziewczyna ma w rękach sporo rzeczy niemal od razu się zgodziła.
- E, tak, jasne. - Odpowiedziała jej równie ciepłym uśmiechem, przesuwając się w bok.
- Nazywam się Lucy, a ty? - zapytała, siadając na kocu obok Levy.
- Levy – odpowiedziała, wyciągając w jej stronę krem z filtrem.
- Dziękuję, ale mam swó... - mówiła, grzebiąc w sportowej torbie, którą ze sobą wzięła. - No dobra, jednak zapomniałam swojego – odpowiedziała. Odłożyła swoją torbę na bok i zaczęła smarować sobie nogi.
- Jesteś tu sama?
- Tak, moi przyjaciele przyjadą dopiero za jakąś godzinę na imprezę – odpowiedziała Lucy. - A ty?
- Z braćmi. - Wskazała w stronę wody, gdzie jej młodsi bracia się bawili. - Wczoraj wróciłam ze stanów, gdzie mieszkaliśmy z rodziną prawie jedenaście lat.
- Długo, nie zapomniałaś języka?
- Nie. - Pokręciła głową. - Czytałam dużo japońskich książek będąc w Ameryce, więc język nie jest dla mnie problemem.
- Przepraszam. - Odwróciła się, słysząc dziewczęcy głos. - Mogę się dosiąść? - zapytała wysoka, szczupła blondynka obdarowując ją pogodnym uśmiechem. Levy widząc, że dziewczyna ma w rękach sporo rzeczy niemal od razu się zgodziła.
- E, tak, jasne. - Odpowiedziała jej równie ciepłym uśmiechem, przesuwając się w bok.
- Nazywam się Lucy, a ty? - zapytała, siadając na kocu obok Levy.
- Levy – odpowiedziała, wyciągając w jej stronę krem z filtrem.
- Dziękuję, ale mam swó... - mówiła, grzebiąc w sportowej torbie, którą ze sobą wzięła. - No dobra, jednak zapomniałam swojego – odpowiedziała. Odłożyła swoją torbę na bok i zaczęła smarować sobie nogi.
- Jesteś tu sama?
- Tak, moi przyjaciele przyjadą dopiero za jakąś godzinę na imprezę – odpowiedziała Lucy. - A ty?
- Z braćmi. - Wskazała w stronę wody, gdzie jej młodsi bracia się bawili. - Wczoraj wróciłam ze stanów, gdzie mieszkaliśmy z rodziną prawie jedenaście lat.
- Długo, nie zapomniałaś języka?
- Nie. - Pokręciła głową. - Czytałam dużo japońskich książek będąc w Ameryce, więc język nie jest dla mnie problemem.
Następną godzinę spędziły na
rozmowie i wygłupach w wodzie, dopóki nie przyjechali przyjaciele
Lucy. Wszyscy zostali przedstawieni Levy i od razu się polubili. Na
starcie Natsu z Gray'em pokłócili się o to, który pierwszy się z
nią przywita, wywiązała się przez to bójka, w wyniku czego Levy
najpierw poznała Erzę. Dziewczyna, zirytowana wysłuchiwaniem
wrzasków kłócących się nastolatków złapała ich za fraki i
wrzuciła do wody, żeby trochę ochłonęli. Później Levy poznała
Lokiego, który okazał się być chłopakiem Lucy, i Lisannę.
Niestety nie mogła dłużej zostać, zaczynało się powoli
ściemniać, a ona obiecała późno nie wracać ze względu na
braci. Wymienili się numerami telefonów, pożegnali i Levy wraz z
Ryuu i Seijim wrócili do domu.
Pamiętasz to gwieździste niebo,
które razem oglądaliśmy? Te wszystkie galaktyki, które śniły
nam się po nocach. Chciałaś je zobaczyć, oboje chcieliśmy. A ja
byłem gotowy przychylić ci nieba, bo byłaś moją przyjaciółką.
Bo byłaś mi droga. Najważniejsza osoba, którą się stałaś.
Która odeszła nim zdążyłem zdać sobie z tego sprawę...
to ja, Justyna z facebooka. Zapowiada się cuudnie <3
OdpowiedzUsuńRzeczywiście trochę sztywno. Tak to jest jak się tak długo leniuchuje.
OdpowiedzUsuńJak na razie za wiele nie wiadomo, więc jak przeczytam więcej to się bardziej wypowiem.
A tak przy okazji... "... zirytowana wysłuchiwaniem wrzasków kłócących się nastolatków złapała ich za fraki i wrzuciła do wody,". Za fraki? Serio?
No dobra. Nie czepiam się już i czytam dalej.