czwartek, 28 marca 2013

2/? Prawda


Tytuł: Prawda
Fandom: Naruto
Realia: Rzeczywiste
Pairing: Sasori x Deidara
Gatunek: Okruchy życia, dramat, romans, shounen-ai
Rozdział: 2/?
Od autora: Wspomnienie jest pisane z innej perspektywy, ale zrobiłam to specjalnie. W odpowiedzi na komentarz Natsu chcę powiedzieć, że w pierwszym rozdziale (prologu) nie były użyte zwroty grzecznościowe (Ty, Tobie, Ciebie), a podkreślenie, że chodzi o ważniejszą postać (On, Jego, Jemu).


Smutne niebo wygląda, jakby miało zacząć płakać.
Właśnie wyplułem mój smutek na chodnik.
Kulę się, myśląc o jutrze.
Martwiąc się, ze wszystko może się rozpaść.
`Rookiez is Punk'd

Zapewne większość z was uzna, że moje zachowanie jest głupie, beznadziejne i bezmyślne. Naprawdę chciałbym nie musieć zachowywać się w ten sposób. Nie musieć udawać, że nic się nie stało. Przełknąłem głośno ślinę, kiedy stałem przed Jego salą, trzymając dłoń na klamce. Od kiedy się obudził nie rozmawiałem z Nim, ale...
Nacisnąłem na klamkę i popchnąłem drzwi. Uniósł gwałtownie głowę i spojrzenie swoich oczu na mnie. Stałem przez chwilę bez ruchu, dopóki przeciąg nie zatrzasnął drzwi, a On nie zaczął się śmiać. Zatoczyłem się w stronę Jego łóżka, cicho się śmiejąc. Usiadłem obok i dopiero wtedy się roześmiałem. Popatrzyłem na kroplówkę ciągnącą się do jego nadgarstka.
- Jak się czujesz? - zapytałem, wbijając w niego spokojnie spojrzenie.
- Nic mi nie jest.
- Akurat.
- Naprawdę! - krzyknął, wpatrując się w moje twarde spojrzenie. - Sasori, czuje się dobrze, naprawdę.
Dotknął dłonią mojego ramienia i uśmiechnął się.
- Przepraszam.
- Wybaczam – zaśmiał się i wolną ręką przeczesał swoje włosy.
- Nie szkoda ci ich? - zapytałem, obserwując, jak smukłymi palcami przesuwa po blond kosmykach.
- Trochę, ale przecież odrosną. - Wzruszył ramionami.
Wyglądał inaczej, ale dało się do tego przyzwyczaić. Chociaż kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy po wypadku, czułem się trochę dziwnie oglądając go takiego. Zapuszczał te włosy latami, dbał o nie, jak o największy skarb, a teraz znów były krótkie, choć w dalszym ciągu dłuższe od moich. Były nierówne i postrzępione, sięgające mniej więcej trochę za linię szczęki.
Kiedy trafił na oddział, miał ciężki uraz głowy, a długie włosy utrudniały lekarzom wykonanie zabiegu i dlatego musieli je obciąć.
- O czym myślisz? - zapytał, pukając mnie w kolano.
- O niczym specjalnym – odpowiedziałem. - Powiedz mi, naprawdę nie pamiętasz nic z dnia wypadku?
Pokręcił głową.
- Nic. Kompletna pustka. Próbowałem się skupić i przypomnieć sobie, jak nie wypadek, to chociaż dni sprzed niego, ale to nie działa. Ostatnie, co pamiętam to, że ganialiśmy się na dziedzińcu przed akademikiem, bo... Ee... Nie pamiętam, dlaczego. - Podrapał się po policzku.
- Ponieważ zabrałem ci petardę.
- Co zrobiłeś? - I poczułem, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, ja leżałbym już martwy i raczej nie byłoby czego po mnie zbierać. - Jak mogłeś?
- Mogłem.
Patrzył na mnie nie dowierzając. Widziałem, jak wymusza łzy, ale długo nie wytrzymał, bo już kilka minut później leżał na łóżku tarzając się ze śmiechu.

Nie czułem się jakoś inaczej. Deidara mimo, ze stracił niektóre wspomnienia zachowywał się tak, jak zwykle. Trochę bolało mnie, ze znowu muszę to przed nim ukrywać, ale nie było wyjścia. Cholera, nie mogę tego znowu popsuć. Za bardzo zależy mi na nim i na przyjaźni z nim.
Uderzyłem pięścią w oparcie kanapy, a następnie położyłem się na niej, ukrywając twarz w poduszce. Miałem ochotę krzyczeć. Krzyczeć, wrzeszczeć; miałem nawet ochotę płakać. Bo ta bezsilność niszczyła mnie, jak kornik niszczy drewnianą lalkę.
Zacisnąłem mocno wargi, wciskając twarz w poduszkę i z całych sił starałem się uspokoić myśli.
Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. Obudziłem się o trzeciej nad ranem całkowicie wyspany. Leżałem przez chwilę, walcząc z chęcią napisania do niego wiadomości. Głupi, jest środek nocy. Nawet ci nie odpisze, powiedziałem sam sobie, ale chwyciłem telefon i napisałem krótką, beznadziejną wiadomość.
„Śpisz?”
Ledwie zdążyłem odłożyć telefon na stolik obok kanapy, kiedy zabrzęczał informując mnie o otrzymanej wiadomości.
Zaraz mnie zbeszta, przeszło mi przez myśl, kiedy odblokowałem klawiaturę.
Nadawca: Dei ;>
Nie, chyba się dostatecznie wyspałem, jak byłem nieprzytomny. A dlaczego ty nie śpisz?”
Myślę”
O czym? ;>” odpisał szybko, korzystając ze swojej ulubionej emotikonki, którą musiał dopisać nawet podając mi swój nowy numer.
Wstałem z kanapy, rozmasowując obolały kark. Zastanawiałem się, co mu odpisać. Nie mogłem napisać, ze myślałem o nim, chociaż...
Przeszedłem mój niewielkie salon, by znaleźć się w jeszcze mniejszej kuchni. Telefon odłożyłem na blat kuchenny i sięgnąłem do lodówki po butelkę z mlekiem. Niewielką część zawartości nalałem do szklanki, którą włożyłem potem do mikrofalówki, by mleko się podgrzało. Oparłem się pośladkami o kuchenny blat, splotłem ręce na klatce piersiowej i spojrzałem w dość duże, jak na tak małą kuchnię, okno. Stałem tak przez chwilę wpatrując się w oświetlone światłem księżyca domy, po czym sięgnąłem po telefon i napisałem w odpowiedzi dwa, krótkie słowa:
„O przeszłości”

- Sa-so-ri! - zapiszczał sześcioletni Deidara, biegnąc przez podwórkowe boisko do koszykówki. Potknął się o nierówny asfalt i przewróciłby się, gdyby nie złapał go inny chłopiec.
- Powinieneś uważać – powiedział spokojnym tonem, puszczając jego koszulkę dopiero, kiedy miał pewność, że się nie przewróci.
- Sasori! - zaszczebiotał wesoło i mocno przytulił większego od siebie chłopca.
- Puść – powiedział beznamiętnie, ale chłopiec jeszcze bardziej się w niego wtulił. - Puszczaj – warknął.
Mały Deidara chyba wyczuł jego chłodne nastawienie, bo speszył się i puścił go, starając w dość dużej odległości od niego i spuścił głowę. Sasori wciąż patrzył na niego beznamiętnie, ale jakby z ukrytym cynizmem. Deidara ukrył twarz w swoich małych rączkach i starał się zatrzymać wypływające z oczu łzy, jednak bez skutku.
- Sasori.
Duża, ciepła dłoń spoczęła na ramieniu rudego chłopca, a osoba do której należała ukucnęła obok niego.
- Dlaczego twój kolega płacze? - zapytał mężczyzna.
- Nie wiem – burknął, wzruszając ramionami i obrócił głowę w bok.
- A ja myślę, że wiesz.
Mały Sasori zacisnął ząbki na dolnej wardze. Spojrzał na płaczącego chłopca i wyszeptał.
- Przepraszam.
- Co mówisz? Twój kolega na pewno cię nie słyszy.
- Przepraszam – wykrzyknął, a jego twarz od razu się zaczerwieniła.
Deidara podniósł na kolegę spojrzenie zapłakanych błękitnych oczu. Już nie płakał, ale wciąż nie miał odwagi się ruszyć. Sasori zrobił krok przed siebie i wyciągnął rękę w stronę kolegi.
- Zaprzyjaźnijmy się – powiedział zbyt głośno niż zamierzał.
- Sa… - Pociągnął nosem – Sasori! - Z jego oczu puścił się kolejny potok łez, a on sam rzucił się na szyję chłopca.
- Tak! Zaprzyjaźnijmy się! - krzyknął, mocniej go obejmując.

- Nieznośny był z niego dzieciak – powiedziałem do siebie, cicho chichocząc. - Ze mnie w sumie też – dodałem, przypominając sobie, co zawsze mówił mi ojciec, kiedy narzekałem na Deidarę. Napisałem ostatnie zdanie referatu na zajęcia, zapisałem i wyłączyłem program. Pora odwiedzić dawnych znajomych.

4 komentarze:

  1. Ty potworze!! Jak mogłaś to zrobić Deidusiowi.. ;_;
    A co do opowiadania cieszę się że w końcu dałaś nowy rozdział mam nadzieję że nie porzucisz tego projektu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeem, nieee!! *ale zacznę od tyłu* A oni graaali w kosza x3 czy to z tego powodu, o którym myślę? ;) a co do początku: matko, czemu to mi przypomina 19-10 ;A; boziu, gdyby mi tak włosy obcieli... Zabić ;-; nawet nie zdajesz sobie sprawy jak zajebiscie mi się podoba *-* co tu więcej mówić, ja chce więcej!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O, fakt, zwracam honor, mój błąd xD I gadaj tu z dziewczyną, która ledwo wyszła na 5 z polskiego XD
    Biedny Dei! Obciąć włosy?! (nie ma to jak jarać się włosami zamiast wypadkiem xD) Wrr znam to, ja też kiedyś musiałam i nikt nie pytał mnie o zdanie =.= Do dzisiaj bym za to zabiła =.=
    I ponawiam pytanie; kto tu się powinien czepiać?! This is too short! (tia popisałam się angielskim xD) Ogłaszam protest, aż do opublikowania kolejnej części!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy