sobota, 2 marca 2013

3/? List w butelce

Tytuł: List w butelce
Fandom: Fairy tail
Realia: Rzeczywiste
Pairing: Gajeel x Levy
Gatunek: Romans, okruchy życia
Rozdział: 3/?
Od autora: Ingerencja Graya - czas zacząć! Nie jestem pewna, co do sceny w łazience, ale mam nadzieję, że nie wyszło mi aż tak źle.





W poniedziałek rozpoczął się kolejny semestr i, chcąc nie chcąc, trzeba było iść do szkoły. Skończyły się dni gorącej sielanki, inaczej zwane wakacjami.
- Levy, pośpiesz się. Nie pozwalaj, żeby ktoś musiał na ciebie czekać – zawołała jej mama.
- Spokojnie, proszę pani, i tak przyszedłem za wcześnie. - Chłopak uniósł ręce w obronnym geście i delikatnie się uśmiechnął.
- Jestem! - krzyknęła Levy, wybiegając ze swojego pokoju i prawie przewracając o własne nogi. - Przepraszam, zaspałam – usprawiedliwiła się od razu, kiedy stanęła przed chłopakiem.
- Nic się nie stało, serio. - Uśmiechnął się szeroko i przytrzymał jej torbę, żeby mogła na spokojnie zawiązać buty.
- Wychodzę! - wykrzyknęła.
- Miłego dnia – powiedziała jeszcze mama Levy, nim zamknęły się drzwi. Dziewczyna odebrała od przyjaciela torbę, dziękując i oboje ruszyli w stronę szkoły.
- Dlaczego nie idziesz do szkoły z Lucy? - zapytała, jednak pożałowała tego, kiedy Loki zaczął się cicho śmiać.
- Ojciec nie pozwala jej chodzić do szkoły na nogach, a co dopiero dojeżdżać do niej metrem, jak my.
- Więc codziennie ją do niej zawozi?
Loki pokręcił głową.
- Nie, przywozi ją prywatny szofer.
- Szofer?
- Wiesz, Lucy pochodzi z bogatej rodziny, dlatego stać ją na takie rzeczy. Ja sam, kiedy się dowiedziałem nie potrafiłem uwierzyć. - Wzruszył ramionami, spoglądając przed siebie.
- Hm, rozumiem. Loki, a oglądałeś wczoraj ten program na discovery o NASA?
- O cholera, kompletnie mi z głowy wypadło.
- Nie martw się, nagrałam go.
Reszta drogi do szkoły zeszła im na rozmowie o ukochanym kosmosie. Kiedy skręcili w ulicę, na której znajdowała się szkoła, dołączyła do nich Erza.
- Dzień dobry – przywitała się.
- Cześć, Erza. - Loki uśmiechnął się szeroko.
- Twoja księżniczka już na ciebie czeka – powiedziała Erza, kiwając głową w stronę wejściowej bramy, przy której stała Lucy, czekając na swojego chłopaka.
- Panie wybaczą, ale ukochana wzywa. - Ukłonił się nonszalancko i pognał w stronę wejścia do szkoły.
Obie dziewczyny cicho zachichotały.
- A z tobą chciałabym porozmawiać. - Erza nagle zrobiła się śmiertelnie poważna, przez co po plecach Levy przeszedł dreszcz.
- D-dobrze – odpowiedziała i poszła za dziewczyną w stronę jakiegoś zaułka.
- Nie musisz się mnie bać, chcę tylko porozmawiać.
Levy przytaknęła, ale jej uczucie strachu prawie w ogóle nie zmalało.
- Chciałabym cię o coś zapytać – powiedziała, opierając się o wymalowaną graffiti ścianę budynku. - Co cię łączy z Gajeel'em Redfoxem?
- Hę? - Levy gwałtownie poderwała głowę i spojrzała na Erzę zdziwiona. - Dlaczego miałoby mnie coś z nim łączyć?
- Znam Gajeel'a od paru lat, co prawda nigdy nie byliśmy w zbyt przyjaznych stosunkach, ale zdążyłam go w jakiś sposób poznać. Nigdy się nie hamował, bez względu na to, co stawało mu na drodze. W normalnej sytuacji odepchnąłby cię na bok i uderzył Lokiego, ale nie zrobił tego, nie sądzisz, że to trochę dziwne? - Spojrzała na nią podejrzliwie.
- N-nie wiem.
- Poza tym – odsunęła się od ściany i powoli zaczęła się zbliżać do Levy – twoje reakcje są zastanawiające. Wzdrygasz się za każdym razem, kiedy słyszysz jego imię. To także nie wydaje ci się dziwne? - Nachyliła się nad nią, patrząc prosto w oczy.
- Zejdź ze mnie, proszę – jęknęła Levy.
- Nie mogę, chcę poznać prawdę.
- G-gajeel, on... Ja zawsze byłam ciamajdą, uwielbiałam książki, nosiłam nieładne okulary, przez co dzieciaki nie chciały się ze mną przyjaźnić i odsuwały mnie od siebie, a czasem zaczepiały. Któregoś razu, kiedy wracałam do domu, kilku chłopców wyrzuciło moje książki w błoto, a potem zaczęli mnie szarpać. Wtedy, jak anioł stróż, pojawił się Gajeel, rozprawił się z nimi, pozbierał moje książki i, mimo iż krwawił, z uśmiechem powiedział mi, bym bardziej na siebie uważała. - Levy zacisnęła pięści. - Potem już nikt się do mnie nie zbliżał, a my zaczęliśmy się przyjaźnić. Ja pomagałam mu w nauce, a on zawsze był gotów mnie obronić. Nawet złożył mi taką przysięgę – zaśmiała się cicho, ale w tym śmiechu można było wyczuć gorycz – że nie pozwoli, by ktokolwiek mnie skrzywdził, nigdy.
Erza usiadła obok niej na pudle i pokrzepiająco pogłaskała po ramieniu.
- Pół roku później wyjechałam i kontakt nam się urwał, ale byłam pewna, że kiedyś wrócimy i on nadal tu będzie. Nigdy nie myślałam, że taki się stanie.
- Na początku gimnazjum chyba jeszcze taki nie był – mruknęła Erza, z westchnieniem opierając dłonie o swoje kolana.
- Hm? Co masz na myśli?
- Pamiętam, że wtedy nie zachowywał się w ten sposób, był, co prawda narwany, ale na pewno nie wszczynał bijatyk dla zabawy. Możliwe, że ludzie z gimnazjum wywarli na niego taki wpływ i dlatego poszedł w tę a nie inną stronę.
- Możliwe – powiedziała, wstając z miejsca i poprawiając krótką spódniczkę mundurka. - Chodź, bo spóźnimy się na lekcje. - W jej słowach było tyle obojętności. Erza nie spodziewała się, że ta dziewczyna będzie potrafiła mówić takim tonem, jednak czuła ile za jej słowami kryje się bólu.

- Cześć, dziewczyny. - Gray pomachał do przyjaciółek i zeskoczył z parapetu, na którym właśnie siedział, by do nich podejść.
- Cześć, Gray – przywitały się, jedynie Levy wymruczała coś pod nosem, nawet się nie uśmiechając. Gray, co prawda nie znał jej długo, ale naprawdę pasowała do ich paczki, do tego wszyscy ją zaakceptowali, więc traktował ją jak swoją przyjaciółkę.
- Coś się stało? - zapytał, obejmując dziewczynę ramieniem. Levy wzdrygnęła się niezauważalnie i podniosła na niego zdziwione spojrzenie.
- Em, nie, wszystko w porządku. - Zmusiła się do uśmiechu.
- Jakby się coś stało to możesz do mnie przyjść. - Uśmiechnął się, przez co Levy zrobiło się jakoś tak cieplej na sercu.
- Jasne, dziękuję. - Stanęła na palcach, delikatnie pocałowała go w polik i pobiegła za dziewczynami, które poszły już w stronę klasy.
Na następnej przerwie Levy poszła do bufetu, żeby kupić sobie coś do jedzenia, gdyż w pośpiechu zapomniała o swoim drugim śniadaniu. Jednak nie dotarła do niego, w drodze została wciągnięta przez kogoś do łazienki i rzucona na podłogę. Dwie dziewczyny pilnowały drzwi, a jedna stała nad Levy i patrzyła na nią złowieszczo.
- C-co...
- Zamknij się! - warknęła. - Jesteś tu jeden dzień, a już złamałaś zasadę. - Levy powoli cofała się do tyłu, kiedy dziewczyna zaczęła się do niej zbliżać. - Jesteś stanowczo za blisko naszego Graya.
Chciała zaprzeczyć jej słowom, ale została uderzona w twarz.
- Nie waż się odzywać, suko. My już wiemy, jak się z tobą rozprawić.
Do łazienki weszły dwie inne dziewczyny, jednak nie wyglądały na zaprzyjaźnione z nimi.
- Robimy to tylko dla Graya – warknęła jedna i, nim Levy zdążyła zdać sobie z tego sprawę, złapały ją za ręce i unieruchomiły. Wtedy też zobaczyła, jak ta sama dziewczyna, co wcześniej, zbliża się do niej z nożyczkami w ręku. Próbowała się wyrywać, jednak sama była dość słaba, a te dziewczyny były zdecydowanie o wiele wyższe i silniejsze od niej. Poczuła pociągnięcie za włosy, a potem dźwięk obcinania. Nie bolało jej, ale czuła się cholernie upokorzona i za co? Za to, że przyjaźniła się z najbardziej popularnym chłopakiem w szkole. Zacisnęła wargi. Napastniczki uniosły jej głowę, teraz dziewczyna dzierżyła w dłoni już nie nożyczki, a żyletkę. Uśmiechnęła się nienawistnie.
- Mei, nie przesadzaj... - zaczęła któraś z dziewczyn trzymająca drzwi.
- Zamknij się! Zeszpecę ją tak, że Gray na pewno nie będzie jej chciał.
I kiedy ponownie odwróciła się w jej stronę, Levy naprawdę poczuła się zagrożona. Zaczęła krzyczeć, znów chciała się wyrwać, nie mogła, nie miała tyle siły. Zaniosła się głośnym szlochem, kiedy żyletka przesunęła się po bocznej części czoła, a potem przeniosła na polik, raniąc go.
- Mei, dość! - krzyknęła ta, która trzymała Levy.
- Nie!
- Ogarnij się – powiedział druga, puszczając ofiarę i zatrzymując dłonie napastniczki.
- Zabiję ją, zabiję za to, że zbliżyła się do Graya!
- Uspokój się, kretynko, chyba nie chcesz mieć kłopotów!
Levy korzystając z okazji podniosła się z miejsca i wbiegła do jednej z kabin zamykając się w środku.
- Pieprzona...
- Chodź już! - warknęła jakaś dziewczyna, za rękę wyciągając ją z łazienki.
Levy w dalszym ciągu siedziała w kabinie, bała się, ze wrócą, bała się zobaczyć swoją twarz, to jak teraz wygląda. Wstrzymała oddech, kiedy usłyszała ciężkie kroki na płytkach.
- Ktoś tu jest? - zapytał głos, który wydawał jej się bardzo znajomy, jednak go nie rozpoznała. - Halo? - Zapukał do jej kabiny i złapał za klamkę.
- N-nie! Nie wchodź! - krzyknęła, rzucając się do drzwi, o które oparła się głową. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę jaki jej głos był rozżalony.
- Levy – głos za drzwiami stał się nagle niesamowicie ciepły – to ja, co się stało?
Zawahała się, ale otworzyła drzwi, a kiedy ujrzała przed sobą to przejęte spojrzenie chłopca, który był jej najlepszym przyjacielem, nie wytrzymała. Rozpłakała się i upadłaby na podłogę, gdyby ten nie złapał jej w swoje ramiona i nie przytulił.
- Co one ci zrobiły? - zapytał, urywając kawałek swojej koszuli i wycierając krew z jej ran.
- To nic, to nic, to nic... - powtarzała, jak mantrę, coraz mocniej się w niego wtulając.
- Levy. Levy, proszę, spójrz na mnie. - Trzymając za podbródek, uniósł jej głowę tak, by spojrzała mu w oczy. - Powiesz mi, co się stało?
Dziewczyna od razu pokręciła głową.
- Levy – powiedział ciepło, jednak to też nie pomogło. Kurczowo trzymała się jego koszuli, bezwiednie wycierając w nią krwawiącą ranę.
- Gajeel – szepnęła, starając się opanować szloch.
- Nie hamuj się, płacz póki masz okazję. - Położył dłoń na jej głowie i zaczął ją głaskać, kiedy coraz rzewniej płakała.

Gajeel zaniósł Levy do szpitala, kiedy zmęczona płaczem zasnęła. Okazało się, że rana nie była była głęboka, ale mimo wszystko poważna i lekarz pochwalił go. Gajeel wzruszył tylko ramionami i usiadł przy wciąż śpiącej Levy, głaskając ją po wierzchu dłoni. Czuł, że nie jest w stanie dotrzymać obietnicy.

3 komentarze:

  1. Jakie to słodkie ^^ Mam nadzieję że to nie Juvia pocięła Levy ! Biedna, ale jakie słodkie sceny. A Loki jaki szarmancki *-*, zazdroszczę teraz Lucy ! Mam nadzieję że skopią te dziewczyny ! Jaki paring się pojawi w tle oprócz LucyxLoki ?? Może Natsu i Lisanna ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko, ale czegoś mi brakuje - w poprzednim rozdziale podobnie. Tak, wiem, lubię sobie ponarzekać. W monologu Levy brakuje mi większej ilości przerywników na początku, gdyż na starcie wydawał mi się być mało naturalny. Jakoś ogólnie mam wrażenie jakbyś wyszła z wprawy. Nie mniej jednak historia słodka.
    Co do sytuacji w łazience to się nie wypowiadam, bo jakoś nie mam zdania na jej temat. Znając życie, to oprawcą była Juvia. Ah, co ten Gray z nią ma. Ciekawi mnie jego reakcja.
    Chyba wiem co mi w tych tekstach brakuje. Jak dla mnie są to same opisy czynności, a nie uczuć i to ich mi właśnie brakuje.

    Ah, jak miło wytykać innym błedy kiedy samemu nie jest się leprzym.

    W każdym razie - czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Popłakałam się. Słodko i do tego tak zgrabnie opisane... :* Ogromny talent! Świetnie piszesz. Ja także piszę opowiadania o GaLevy! Zapraszam do mnie w wolnym czasie :)
    http://gajeelxlevyxlove.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy