czwartek, 19 września 2013

[M] Nie powstrzyma nic

Tytuł: Nie powstrzyma nic
Fandom: OPOWIADANIE WŁASNE
Realia: Średniowiecze lub coś w tym rodzaju, sama nie jestem pewna
Gatunek: Dramat, Romans
Od autora: Pierwotnie było to pisane dla Szymona do szkoły, ale wyszło mi nawet ładnie, więc postanowiłam dodać to tutaj. Tekst nie posiada żadnych dialogów.

Pisane pod ten obrazek:



Dłonie drżały mu od zimna, ciemne włosy były już prawie białe od pokrywającego je puchu. Nie był w domu od tygodni. Każdego dnia wyruszał o świcie, kierując się ze wsi do wsi, z miasta do miasta, wypytując o tę jedną osobę.
Poczuł, jak ciało wierzchowca drży pod nim. Zapewne od zimna i wycieńczenia. Po chwili uznał, że on także jest senny, a do tego głodny. W końcu od dobrych siedemnastu godzin obaj byli na nogach, kierując się do kolejnych wiosek.
Śpiąc, tulił do serca chustkę, jedyną rzecz, którą jeszcze posiadał, a która wcześniej należała do niej. Robił to instynktownie, pojąc się jej zapachem, bo on jako jedyny potrafił go uspokoić i utulić do snu. Śnił o niej. Choć sen był wyraźny i doskonale widział jej twarz, słyszał słowa, wychodzące z delikatnych, zawsze trochę zaróżowionych, ust, gdy się obudził, nie pamiętał nic. Nie mógł nawet przywołać w pamięci jej spojrzenia, które towarzyszyło mu przez całą tę noc.
Już było dawno po poranku, słońce wznosiło się coraz wyżej, a on sam, prowadząc konia przy swoim boku, kroczył przez wioskę. Pytał każdego, kto mógł coś wiedzieć, niestety nikt nie wiedział. Westchnął w pewnym momencie, siadając na kawale drewna pod drzewem, gdzie zaczynał się las i spojrzał w niebo. Jeszcze nie tak dawno razem patrzyli w ten błękit. Mrużyli oczy od rażącego ich słońca, a potem śmiali się wspólne, zauważając swoje miny.
Westchnął, przecierając bolące oczy, gdy poczuł chłód wiatru na swojej skórze. Nie wiedział, skąd ten wyjątkowo oziębły powiew w tak ciepły, jak na zimę, dzień. Wstał i ciągnąc za sobą konia, powoli kroczył w stronę, gdzie chłód niemal zamrażał krew w żyłach. W miejscu, gdzie drzewa były suche i martwe, gdzie żadne stworzenie nie miało prawa bytu, stała brama. Konkretniej jej gruzy, a jednak stojąc tam, miał wrażenie, że wszystko, co było kiedyś w tym miejscu, jest tu do dziś.
Przywiązał konia do starego płotu stojącego jeszcze nieopodal i skierował się do „wnętrza” tego miejsca. Im bliżej był, tym więcej zauważał szczegółów. Krzyży, na których można było zauważyć prawie niewidoczne napisy przykryte śniegiem. Drzewa tak naprawdę nie były suche, a zamarznięte, wciąż jednak sprawiały wrażenie, jakby życie zostało z nich wyssane.
Spojrzał w stronę swojego konia, by upewnić się, czy wszystko, co widzi, na pewno jest rzeczywistością, a nie kolejnym pokręconym snem, którym stara się sam siebie odciągnąć od niepożądanych myśli.
Zmarszczył brwi, gdy w chwili, w której się odwrócił, zauważył przed sobą, przez ledwie ułamek sekundy, ludzi idących w parach w stronę centrum tego miejsca - bramy. Zamrugał dla pewności jeszcze kilka razy. Nikogo jednak poza nim tu nie było. Zawołał, na wypadek gdyby ktoś przypadkiem także tu był, ale nie usłyszał niczego poza upiornym echem swojego własnego głosu. Przynajmniej na początku. Przed oczami zamajaczył mu obraz sali balowej, a potem muzyka zagrała w uszach.
Rozglądał się wokół siebie jak otumaniony, nie rozumiejąc kompletnie nic z tego, co się właśnie działo. W jego stronę zaczęło biec dziecko, chłopiec nie więcej niż czteroletni, ubrany w szlachecki strój wyjściowy. Wydawał się dziwnie znajomy, nawet jego śmiech grał melodię, jaką miał pewność, że zna. Jednak dopiero gdy ciało tego chłopca przeszło przez niego jak przez powietrze, zrozumiał, kim był.
On sam, młodszy piętnaście lat, wybiegł na wielki balkon i podbiegł do barierki, skąd z zafascynowaniem przyglądał się gwiazdom. Nie usłyszał przez to kroków, świadczących o tym, że ktoś się do niego zbliża. Jasnobrązowe włosy upięte w ozdobny kucyk, sukienka w kolorze szkarłatu i te błękitne oczy wpatrzone w niego intensywnie, które rozpoznałby nawet na końcu świata.
Choć miał wrażenie, że trwało to wieczność, była to tylko chwila. A gdy minęła, z trudem utrzymał się na nogach. Uczucia, które buzowały w nim w tej chwili, były tak silne i niezrozumiałe.
Przymknął powieki, wciągnął nosem powietrze i wypuścił ustami. Dokładnie tak jak go uczyła. Skrzypnięcie śniegu tak ciche, że niemal niedosłyszalne, zwróciło jego uwagę. Odwrócił się gwałtownie, a serce wręcz obiło mu się o żebra. Stała przed nim, ubrana zupełnie tak jak ostatnio, gdy ją widział. A jednak jej włosy były potargane, skóra blada i zaczerwieniona na policzkach od zimna, a oczy okalały czarne półksiężyce, wywołane zmęczeniem. Aż bał się myśleć o tym, gdzie musiała się podziewać przez cały ten czas.
Usłyszał dławiący, powstrzymywany nieporadnie szloch w chwili, gdy gorące łzy upadły na śnieg. Dziewczyna osunęła się i tylko dzięki wrodzonemu instynktowi był w stanie ją złapać. Otulił jej chude ramiona swoim płaszczem, wtulając w siebie to delikatne ciało. Płakała rzewnie, przez cały ten czas nie będąc w stanie wdusić z siebie choćby słowa. On jednak ich nie potrzebował. Znał swoje uczucia i teraz po raz pierwszy stały się one dla niego tak jasne. Kochał ją. Kochał każdy jej włos, każdy fragment skóry, każdą łzę, która opuściła kiedykolwiek jej oczy, czy to ze szczęścia czy z bólu. Kochał ją całą i teraz nie wyobrażał sobie życia bez niej. Nawet jeśli myślał, że zginęła. Nawet jeśli okazała się być jego siostrą.

3 komentarze:

  1. No tak. Kaori i jej ostatnia faza na kazirodztwo. Aż mnie popchnęło by to moje cuś dokończyć choć pierwszy rozdział, eh. Ale było hetero, jest nieźle! Tekścik rzeczywiście ci ładnie wyszedł, nie powiem, że nie. Nastrojowy, krótki i treściwy. W sumie to chyba jedyna twoja miniaturka, że się wczułam. Zazwyczaj czegoś dla mnie brakowało i nim zaczęłam patrzeć na tekst głębiej, on się już skończył. Tutaj wszystko jednak było dobrze rozplanowane pod tym względem. Bravo! Że też przeczytałam kolejny fajny tekst pisany do szkoły, eh.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy płacze dlatego, że mam katar, czy może się wzruszyłam, ale..kochana, BRAWO! <3 zero dialogów, a jednak... To co miało być było, i chyba jedyne, do czego się czepiam to kazirodztwo ...no chyba, że to coś w stylu "oni się zakochali, a ich rodzice wzięli ślub" :3 jeszcze raz brawo :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się ^.^ Teksty bez dialogów często są nieciekawe, ale ten był interesujący...^^

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy