piątek, 2 stycznia 2015

[M] Deszczowa niedziela II

Tytuł: Deszczowa niedziela II
Fandom: Haikyuu!!
Realia: Mangowe
Pairing: Kageyama Tobio x Hinata Shoyo
Gatunek: Shounen-ai, romans, komedia
Od autorki: Pierwotnie to nie miało mieć kontynuacji, jakoś tak wyszło :) Nie bądźcie zbyt krytyczni, nie pisałam tego na poważnie.



Kolejna niedziela. Krople bębniące o parapet z ogromną siłą obudziły Hinatę. Ten nie dawał jednak za wygraną, przewrócił się na drugi bok, szukając ponownie przyjemnych ramion snu. Bez skutku. Leniwy uśmiech wpłynął na jego usta, a on sam zwlekł się w łóżka, ziewając głośno. Włosy miał rozczochrane chyba jeszcze bardziej niż zwykle. Spojrzał na zegarek i odkrył, że ma dwie godziny.
DWIE GODZINY?!
Wskoczył pod prysznic, a potem prawie przewrócił na mokrych kafelkach, wychodząc. Udało mu się nawet uczesać, choć i tak znalazły się nieposkromione kosmyki. Ubrał najlepsze normalne „normalne” ciuchy, jakie był w stanie znaleźć w swojej szafie, i użył nawet dawno zapomnianych perfum.
Jeszcze godzina, stwierdził z ulgą. Stan jego pokoju nie był zbyt pocieszający, a Hinata zaczął żałować, że to właśnie w jego domu zdecydowali się spotkać. Z wielkim trudem, ale jednak!, w końcu udało mu się posprzątać cały swój pokój. Resztę mieszkania ogarnęła mama, a raczej po prostu utrzymała w stanie, w jakim było zawsze.
Padł na łóżku, mając już dość sprzątania pokoju, czego zazwyczaj nie robił.
- Nigdzie się nie ruszam – mruknął i nie ruszał się. Oczywiście do czasu, aż ktoś zadzwonił do drzwi. I nie byle kto - a Kageyama.
Zerwał się z łóżka i pobiegł otworzyć.
- Cześć – powiedział, nerwowo się uśmiechając.
- Hej – odpowiedział, już zdejmując buty. Podał mu paczkę chipsów, więc Hinata pobiegł do kuchni po miskę na nie, wołając:
- Chodź do salonu, rodziców nie ma.
Strasznie się denerwował dzisiejszym spotkaniem. Od pamiętnej niedzieli minęły ponad trzy tygodnie i od tamtego czasu nic się między nini nie wydarzyło. Nawet rozmawiali tak samo jak wcześniej, choć... może Kageyama był dla niego trochę bardziej wyrozumiały, ale nic poza tym. Czy coś jest z nim nie tak?!
Kiedy zaczęły się zbliżać mistrzostwa kraju i był to główny temat rozmów w klubie, wykorzystał sytuację i zaprosił Kageyamę do siebie na wspólne oglądanie meczu. Teraz już nie był tego taki pewien.
- Masz coś do picia? - Kageyama wszedł do kuchni, a Hinata dopiero wtedy zauważył, że ma wilgotne włosy.
- Nie chcesz ręcznika?

Kageyama zerknął do góry na swoje włosy i dotknął jednego z mokrych kosmyków.
- Zaraz wyschną. To jak z tym piciem?
- Już, już.
Podał mu miskę chipsów, a zaraz sam przyniósł sok i dwie szklanki.
- Kiedy się zaczyna?
- Za pięć minut – mruknął Kageyama, siadając na kanapie.
Hinata spojrzał w okno na bębniące w parapet krople. Jak w tamtą niedzielę.
Spojrzał znów na Kageyamę, który oblizał sok z ust. Chciał, żeby te usta znowu go całowały.
- Co ty robisz? - Kageyama zastygł z chipsem w ręku i wpatrywał się w twarz Hinaty ledwie kilka centymetrów od jego własnej.
- J-ja? Łaaa! - krzyknął, odsuwając się gwałtownie i prawie spadając przy tym z kanapy. - N-n-n-nic! - mruknął, odwracając głowę na bok, gdy usiadł ponownie.
- Hinata.
Przełknął ślinę nerwowo. Teraz jest na niego zły?
- No bo ja... ha... em... no...
Hinata usłyszał śmiech obok siebie i gdy odwócił głowę w tamtą stronę, został złapany w uścisk. Zapadła cisza, podczas której miał wrażenie, że słychać tylko łomotanie jego serca. Poczerwieniał cały.
Kageyama lekko się odsunął i wbił w niego zacięte spojrzenie. Był zaskakująco blisko, aż dziw, że Hinata był jeszcze w stanie na niego patrzeć. Odgarnął mu rude włosy z czoła i pocałował to miejsce.
- C- - słowa zastygły w gardle Hinaty, gdy poczuł kolejny pocałunek na skroni i policzku i, gdy zdobył się wreszcie, by coś powiedzieć - ciepłe wargi Kegayamy dotknęły jego własnych.
Zadrżał niekontrolowanie, ale pocałunki nie skończyły się. Następny opadł na szczękę, potem szyję i jeden z obojczyków. Jeśli do tej pory narzekał, że nic się nie dzieje, to teraz dziękował za wszystko niebiosom.
Mruknął cicho z przyjemności. Kageyama przerwał i znów spojrzał mu w twarz. Wpatrywał się tak intensywnie, że miał ochotę odwrócić wzrok.
- N-no co? - zapytał niepewnie.
Spojrzenie Kageyamy nabrało zaciętości.
- Było dobrze? - Ton, jakim zadał to pytanie, pokazywał, jak bardzo zależało mu na odpowiedzi.
Hinata nic nie powiedział. Zamiast tego poczerwieniał jeszcze bardziej i mocno wtulił się w chłopaka. Kageyama nie wiedział, jak powinien zareagować. Podwójne kiwnięcie głową w odpowiedzi na jego pytanie wystarczyło. Objął Hinatę i mocno przytulił. Mecz obejrzeli w nie tak lekkiej atmosferze, jak planowali, ale przypadkowe gesty, takie jak przypadkowe zetknięcia dłoni, sprawiały im o wiele więcej przyjemności, niż mogli przypuszczać. Kageyama nie mógł już zaprzeczać. Wpadł jak śliwka w kompot.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kyah! To było takie urocze >w< Będzie może kontynuacja? Proszę, pisz więcej! ;w;

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to fajne! Hinata jest taki słodki! Co ja mówię, oni razem są słodcy, ot co! :D Hinata taki nieśmiały, zawstydzony i zarumieniony, normalnie widzę to w wyobraźni ;) I Kegeyama, niby odważniejszy od Hinaty, a jednak też niezbyt doświadczony. Niby stanowczy, ale jednak stara się, by zrobić wszystko jak należy. Słodkie! ;)

    Dużo weny życzę! Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze z KageHiną :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale to fajne! Hinata jest taki słodki! Co ja mówię, oni razem są słodcy, ot co! :D Hinata taki nieśmiały, zawstydzony i zarumieniony, normalnie widzę to w wyobraźni ;) I Kegeyama, niby odważniejszy od Hinaty, a jednak też niezbyt doświadczony. Niby stanowczy, ale jednak stara się, by zrobić wszystko jak należy. Słodkie! ;)

    Dużo weny życzę! Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze z KageHiną :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy