niedziela, 1 lutego 2015

4/20 20 faktów o Akashim Seijuurou

Tytuł: 20 faktów o Akashim Seijuurou
Fandom: Kuroko no Basuke
Realia: Mangowe
Rozdział: 4/20
Pairing: Akashi Seijuurou x Furihata Kouki
Gatunek: Yaoi, humor, cukier, romans, okruchy życia
Od autorki: Ten jest krótki, o wiele krótszy od poprzedniego. Rozwiązanie akcji z faktu trzeciego. A ja tymczasem rozpoczynam ferie. Łódzkie pozdrawia :D



Fakt 4: Akashi nie obchodzi swoich urodzin.


Miałem dzisiaj sen. Straaaaszny sen. Byłem w swoim pokoju. Wszystkie okna były zakryte, panował półmrok. Nagle okazało się, że siedzę pośrodku przywiązany do krzesła. Nie mogłem się ruszyć ani odezwać. Akashi zmaterializował się obok mnie w czarnym stroju ze świecącym biczem w ręku. Chodził wokół mnie, wywijając nim i uderzając. Wciąż powtarzał „jesteś mój” i „nie pozwalam ci mnie zdradzać”.
Próbowałem krzyczeć, powiedzieć mu, że wcale go nie zdradzam, ale okazało się, że mam zakneblowane usta. I kiedy zobaczyłem w otwartej szafie(której chwilę wcześniej tam nie było) ciało Takao, obudziłem się zlany potem. O siódmej siedziałem w kuchni, trzęsącymi rękoma próbując zjeść płatki śniadaniowe. Nie zdarzyło się to naprawdę, ale przeraził mnie fakt, że wiem, iż Akashi byłby zdolny do czegoś takiego.
Zastanawiało mnie, czy dziś się zobaczymy. Akashi nie należał do tych, co się obrażają, ale wciąż mógł być zły.
Spakowałem prezent i ciasto dla niego. Raz kozie śmierć. Sięgnąłem po telefon, na którego ekranie czekało na mnie trzydzieści wiadomości, każde o kilku nieodebranych połączeniach. Dziwne, że Akashi jeszcze nie stał pod moim domem.
Odebrał po pierwszym sygnale.
- Kouki, dlaczego nie odbierałeś moich telefonów?
- Przepraszam – jęknąłem.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Wiem... Możemy się zobaczyć? Proszę.
Nogi zaczęły mi się trząść, więc usiadłem.
- Teraz – odpowiedział.
- Słucham?
- Teraz, wyjdź przed dom.
Stanąłem przy oknie, podbierając się o parapet i nie myliłem się. Akashi stał przed moim domem, oparty o samochód i wpatrywał się w moje okno.
- Kouki?
- D-dobrze, już idę.
Zbiegłem na dół, ubrałem się i wyszedłem. Akashi patrzył na mnie bardzo niezadowolony, ale jak tylko do niego podszedłem, przytuliłem się. Czułem się winny.
- Przepraszam – szepnąłem.
Objął mnie ramionami.
- Dobrze, ale i tak czeka cię kara.
- Wiem. - Miałem tylko nadzieję, że nie taką jak w moim śnie.
Akashi chciał, żebyśmy poszli do niego, ale na samą myśl o jego domu zrobiło mi się słabo, więc zaprosiłem go do siebie. Dziękowałem bogu, że ze stresu wszystko posprzątałem poprzedniego wieczora.
- Chciałem cię zabrać na kolację do restauracji. Zepsułeś moje plany.
Podkuliłem niewidzialny ogon i wyciągnąłem ciasto na stolik w moim pokoju.
- To wczoraj... Przepraszam – zwiesiłem głowę – chciałem zrobić ci niespodziankę i kupić prezent. Nie chciałem, żeby wyszło.. tak, jak wyszło.
- Prezent? O czym mówisz?
Spojrzałem na niego. Wyglądał na zdecydowanie zdziwionego.
- No... urodzinowy. To dziś... prawda? - Odpakowałem ciasto z papieru. Na białym kremie widniał błękitny napis „wszystkiego najlepszego”, a pod tym ładna cyfra „4”.
Zmarszczył brwi i zerknął na telefon.
- Rzeczywiście. To dziś.
Okazało się, że Akashi nie tylko zapomniał o swoich urodzinach, ale też od lat ich nie obchodził.
- Rodzice wciąż pracowali, a świętowanie urodzin samemu nie było wcale przyjemne. W pewnym momencie przestało mi już zależeć.
Nic nie powiedziałem, zamiast tego przysunąłem się bliżej, żeby go przytulić. Akashi jednak pocałował mnie i, o Chryste!, uśmiechnął się. Dłuższa chwilę siedziałem w blasku tego, bądź co bądź, przystojnego uśmiechu, aż otrząsnąłem się na tyle, by dać mu prezent.
Wyciągnął z paczki bordowy wełniany szalik z małą złotą koroną wyszytą na jednym końcu i czapkę w identycznym kolorze. Może nie był to prezent z najwyższej półki i może był też trochę tandetny, ale moim zdaniem pasował do niego idealnie.
Akashi objął mnie i pocałował. Tak czule i delikatnie, jak nigdy bym jego osoby nie podejrzewał. Opadłem na dywan, a on zawisł nade mną.
- Dziękuję – powiedział cicho. Tak cicho, jak gdyby świat miał go nie usłyszeć. Nie podejrzewałem, że jest zdolny do takich słów.
I znów mnie pocałował. Tym razem nie było to tak delikatne i przyjemne jak poprzednio. Wsunął mi rękę pod bluzkę, a ja od razu oderwałem się od jego ust
- Prze-przestań – mruknąłem, odwracając wzrok.
Pogłaskał mój policzek, z pewnością był czerwony jak burak.
- Nie. To twoja kara – odpowiedział, zaczynając całować mój obojczyk. A potem mnie ugryzł. Och, za jakie grzechy?!

5 komentarzy:

  1. *qqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqqq* o o orgazmmmmmmmmmmmm ! Kocham cię kobieto! Czekam na dalszą część. ~Wielki Mistrz Monte

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny rozdział ? :< czekam i czekam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież niedawno dodałam ;;;; Pisze się, nie mam za dużo czasu, staram się jak mogę, ale mam szkołę.

      Usuń
    2. gomene nie gniewaj się poprostu pytam poczekam tyle ile bedzię trzeba :>

      Usuń
    3. Nie gniewam się, wybacz, jeśli tak to zabrzmialo :)

      Usuń

Obserwatorzy