poniedziałek, 17 sierpnia 2015

[M] Dzień z życia Akashiego Seijurou

Tytuł: Dzień z życia Akashiego Seijurou
Autor: Kise
Korekta: Kaori
Fandom: Kuroko no Basuke
Realia: Mangowe
Paring: Akashi Seijurou x Furihata Kouki /pobocznie HayaMiya
Gatunek: komedia i dramat w jednym, shounen-ai
Od autorki bloga: Cześć! Jak widzicie, dziś to nie mój tekst, a mojego przyjaciela - Kise. Kise raczej nie pisze opowiadań, robi to, gdy coś ciekawego wymyśli i stwierdzimy, że nie można tego zmarnować. Kise ma też specyficzne poczucie humoru, więc, proszę, potraktujcie to z przymrużeniem oka. Według mnie tekst jest naprawdę świetny, mimo ogromnej korekty z mojej strony - zmieniałam tylko układ zdań, a nie ich treść.
Mam też ogłoszenie dla tych, którzy będą na tegorocznym Gakkonie: Razem z Kise prowadzimy wiedzówkę z Kuroko, odbędzie się o 15 w piątek. Zapraszamy na nią :D


Najpierw się przywitam. Dzień dobry lub dobry wieczór, w zależności o jakiej porze to czytacie, niepotrzebne skreślić. Jestem aniołem stróżem Akashiego i zamierzam wam przedstawić jeden z jego normalnych dni.
Każdy dzień Akashiego Seijurou zaczyna się o 5:00. O tej godzinie budzi się, bo, przecząc niektórym teoriom, Akashi wstaje tak samo jak każdy inny. Po porannej toalecie, równo o 5:30, idzie biegać. Jego bieg przez miasto też nie jest jakiś nadzwyczajny, jeśli pominąć fakt, że goni bandę dresów, którzy mu dzień wcześniej podpadli.


Wraca do domu zazwyczaj około 6:30 i bierze prysznic, który trwa mniej więcej pół godziny. Następnie zasiada do stołu ze swoim ojcem, Akashim-san, by zjeść śniadanie. Dla nich tak wygląda normalny posiłek, który razem spożywają. Martwa cisza i atmosfera, jakby co najmniej jeden chciał drugiego łyżką zabić. 


Serio? Może zaczniecie jakiś dialog czy coś? Może chociaż coś w tym stylu:

„- Seijurou, jak sobie radzisz w szkole?
- Dobrze.”
lub
„- Seijurou, masz już jakaś dziewczynę?
- Nie.”
Ale nie! Seijurou mu nawet nie powie, że nie cierpi brokułów, których ma cały talerz. No, ale co ja się wtrącam w jego żarcie? Rodzina Akashich nie przeciąga czasu trwania posiłków. Gdy jeden skończy, dziękuje i wychodzi z pokoju.
Seijurou jeździ do szkoły swoją limuzyną, w której sprawdza i w razie czego poprawia swój plan zajęć na dany dzień. Ma wszystko zorganizowane co do minuty. Trochę czasem przeraża mnie ten jego perfekcjonizm.

Seijurou wychodzi z limuzyny, po czym idzie prosto do swojej klasy i tak jak każdy główny bohater siada zawsze w ostatniej ławce przy oknie. Szybko wyciąga wszystkie potrzebne do lekcji przybory i bardzo uważnie słucha. I nie, nie po to, żeby się czegoś nauczyć, on czeka tylko na okazje, żeby poprawić nauczyciela.
Szkoła Rakuzan, która znajduje się w Kioto, jest szkołą wyższych sfer czyli innymi słowy szkołą dla genialnych i bogatych dzieciaków, lub ewentualnie, jeżeli nie genialnych, to bogatych.
Podczas przerwy obiadowej Seijurou idzie do pokoju rady uczniowskiej. Chyba zapomniałem wspomnieć, że jest przewodniczącym szkoły, którym został wybrany już w pierwszej klasie i wciąż utrzymuje się na stanowisku.
Kiedy idzie się szkolnym korytarzem, powinno się słyszeć rozmowy i krzyki uczniów, którzy mają przerwę, ale nie słychać nic. I to własnie dlatego, że korytarzem idzie Akashi Seijurou. Tak między nami to wygląda to trochę tak, jakby korytarzem szedł konwój żałobny. 
Są też osoby, które nie lubią Akashiego, jednak przez jego pozycję muszą mu się podporządkować. Kiedy ich widzę, to mam wrażenie, że patrzą na niego, jakby im co najmniej matkę harmonijką zabił.
Gdy już zasiądzie za biurkiem przewodniczącego, zaczyna swoją pracę: wypełnia wszystkie ważne dokumenty, zaczynając od próśb i skarg uczniów, a kończąc na tych, które mówią o złamaniu szkolnego regulaminu.
Najciekawszą dla mnie dzisiaj sprawą było zawieszenie ucznia na tydzień, gdyż przefarbował włosy. Podpisała to osoba, która ma czerwone włosy, ale każdy wie, że to przecież naturalny kolor.
Gdy Akashi już zakończy wszystkie sprawy przewodniczącego szkoły, idzie na siłownię, gdzie rozpoczyna swoją rozgrzewkę przed treningiem koszykówki. Szczerze mówiąc, jego "rozgrzewka" dla mnie byłaby zabójczym treningiem. Po niej idzie na salę, gdzie czeka już cała jego drużyna. Słyszeliście może kiedyś sformułowanie "spartański trening"? W porównaniu do tego, który prowadzi Akashi podczas nieobecności trenera, spartanie byli na wakacjach. Rakuzan jest tak zorganizowane, że wyglądają jak tresowane małpy, najbardziej Goryl-san... przepraszam, zająknąłem się, chodziło mi o Nebuyę-sana. Chociaż on pewnie uznałby to za komplement. Jak zwykle.
O, a teraz będzie zabawnie, Seijurou zauważył kogoś, kto się obija. Tym kimś okazał się Hayama-san. Czemu mnie to nie dziwi? Oszczędzę wam kazania, jakie zafundował mu Seijurou i opowiem trochę o tym poszkodowanym chłopaku, bo inaczej nie da się nazwać osoby, która wpadła właśnie w łapy Akashiego. Hayama-san jest sympatycznym i bardzo energicznym chłopakiem, wszędzie go pełno, lecz w połowie treningu zawsze twierdzi, że zimna podłoga to jego jedyna miłość i kochanka, dlatego jej nie zostawi. Jego nastawienie zmienia się jednak, gdy tylko usłyszy, że dostał wiadomość od Miyaji'ego-sana. Momentalnie pojawia sie przy swojej torbie, sprawdzając ją. Dlatego, że zawsze po tym się cieszy jak głupi, zajrzałem mu kiedyś przez ramię, żeby zobaczyć jakiej są treści. Rozczarowałem się, widząc groźby w stylu "Pozabijam cię" lub "Już nie żyjesz, Hayama". Chciałbym kiedyś zapytać go, o co w tym chodzi, ale... jednak wole nie wnikać w ich wzajemną relację. 
Rozgadałem się, a oni zdążyli już skończyć trening i poszli się myć. Osobiście bardzo podziwiam Seijurou, ja bałbym się brać prysznic w tym samym pomieszczeniu co Reo-san. Może właśnie dzięki niemu lub przez niego, Seijurou ustanowił pewną zasadę. Zamiast normalnego mydła w kostce, można korzystać tylko z mydła w płynie. 
Po prysznicu Seijurou wraca do domu, gdzie szybko zjada kolacje. Ubiera się w garnitur i jedzie pociągiem do Tokio. Zatrzymuje się zawsze w tym samym hotelu i w tym samym pokoju, w którym nocuje co tydzień z piątku na sobotę. 
Około dwudziestej pierwszej, chwilę przed zamknięciem kwiaciarni, wychodzi z niej Seijurou z najpiękniejszym bukietem kwiatów, jaki mógł tam znaleźć. Potem udaje się na cmentarz i idzie pięć minut główną drogą, nim dochodzi do swojego celu. Zaczyna od tradycyjnego położenia kwiatów i zapalenia kadzidła, po czym zaczyna się modlić. Tym z was, którym wydaje się, że Akashi Seijurou to człowiek pozbawiony wszelkich uczuć, powiem, że jesteście w błędzie. Gdyby tak było, nie płakałby prawym okiem, patrząc na nagrobek, gdzie widnieje nazwisko "Furihata Kouki" 
Tak, to mój grób. 
Chyba teraz muszę wam wszystko wyjaśnić. Zacznijmy od tego, że dziś jest ostatni piątek stycznia i Akashi Seijurou niedługo kończy drugą klasę liceum. Właśnie zakończył się drugi Puchar Zimowy, w którym brał udział. Ale nasza historia zaczyna się w trakcie pierwszego, kiedy się poznaliśmy. Po nim zostaliśmy parą. Nasze szczęście nie trwało długo, jakieś cztery miesiące, ale wystarczająco długo, żebym szczerze go pokochał. Jednak te kilka miesięcy razem skończyły się w momencie mojego wypadku. Samochód potrącił mnie na jednej z naszych randek. Gdy wieziono mnie na noszach na salę operacyjną, pierwszy raz widziałem, żeby ten nieugięty imperator płakał. Płakał jak dziecko, możliwe, że wtedy pierwszy raz w swoim życiu uronił tyle łez. Resztkami sił, gdyż ciało miałem jak z ołowiu, podniosłem rękę w jego kierunku, chcąc dotknąć jego policzka. Niestety, byłem zbyt słaby i momencie, w którym zaczęła opadać, Seijurou ją złapał i przyłożył do swojego policzka, jakby wiedział, co chciałem zrobić.
„Dzięki Bogu, przynajmniej nasza „telepatia” działa” pomyślałem, ukazując mu mały uśmiech. Zanim wjechałem na salę operacyjną, a nasze ręce miały się puścić, z trudem powiedziałem mu:

Cokolwiek... cokolwiek się... teraz stanie... proszę, żyj dalej... dla mnie.
Tuż po tych słowach zabrano mnie. Ostatnie, co słyszałem, to krzyki Akashiego: 
- Zapłacę za wszystko, tylko uratujcie go! 
Wtedy pewnie musiał się przekonać, że pieniądze i władza to nie wszystko i nie mogą uratować życia. Uświadomiłem sobie, że to koniec, a człowiek przed śmiercią widzi i rozumie wszystko, co w swoim życiu zrobił. Łzy zaczęły same spływać po moich policzkach. 
Chciałbym jeszcze z nim zostać, opiekować się nim, być przy nim. To była moja ostatnia myśl, ale też ostatnie życzenie, które spełniło się.
Teraz jestem przy nim i mogę nad nim czuwać. Czasem nawet chciałbym go dotknąć, jednak wiem, że on nie poczułby tego. Mimo że stoi przede mną na wyciągniecie rąk, nie dosięgnę go. Jest tak blisko, a zarazem tak daleko. I mogę teraz tylko stać przy jego boku, słuchając, jak opowiada mi, co robił przez cały tydzień. Nawet jeśli przez cały ten czas byłem obok.

2 komentarze:

  1. Proszę, zmień wielkość tekstu, wyjustuj go, zastosuje akapity, bo bolą mnie oczy, gdy czytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię angstów :c czekam na fakty :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy