Autor: Kise
Korekta: Kaori
Fandom: Kuroko no Basuke
Realia: Mangowe
Paring: Akashi Seijurou x Furihata Kouki /pobocznie HayaMiya
Gatunek: komedia i dramat w jednym, shounen-ai
Od autorki bloga: Cześć! Jak widzicie, dziś to nie mój tekst, a mojego przyjaciela - Kise. Kise raczej nie pisze opowiadań, robi to, gdy coś ciekawego wymyśli i stwierdzimy, że nie można tego zmarnować. Kise ma też specyficzne poczucie humoru, więc, proszę, potraktujcie to z przymrużeniem oka. Według mnie tekst jest naprawdę świetny, mimo ogromnej korekty z mojej strony - zmieniałam tylko układ zdań, a nie ich treść.
Mam też ogłoszenie dla tych, którzy będą na tegorocznym Gakkonie: Razem z Kise prowadzimy wiedzówkę z Kuroko, odbędzie się o 15 w piątek. Zapraszamy na nią :D
Najpierw
się przywitam. Dzień dobry lub dobry wieczór, w zależności o
jakiej porze to czytacie, niepotrzebne skreślić. Jestem aniołem
stróżem Akashiego i zamierzam wam przedstawić jeden z jego
normalnych dni.
Każdy
dzień Akashiego Seijurou zaczyna się o 5:00. O tej godzinie budzi
się, bo, przecząc niektórym teoriom, Akashi wstaje tak samo jak
każdy inny. Po porannej toalecie, równo o 5:30, idzie biegać. Jego
bieg przez miasto też nie jest jakiś nadzwyczajny, jeśli pominąć
fakt, że goni bandę dresów, którzy mu dzień wcześniej podpadli.
Wraca
do domu zazwyczaj około 6:30 i bierze prysznic, który trwa mniej
więcej pół godziny. Następnie zasiada do stołu ze swoim ojcem,
Akashim-san, by zjeść śniadanie. Dla nich tak wygląda normalny
posiłek, który razem spożywają. Martwa cisza i atmosfera, jakby
co najmniej jeden chciał drugiego łyżką zabić.
Serio? Może
zaczniecie jakiś dialog czy coś? Może chociaż coś w tym stylu:
„- Seijurou, jak sobie radzisz w szkole?
- Dobrze.”
lub
„- Seijurou, masz już jakaś dziewczynę?
- Nie.”
Ale nie! Seijurou mu nawet nie powie, że nie cierpi brokułów, których ma cały talerz. No, ale co ja się wtrącam w jego żarcie? Rodzina Akashich nie przeciąga czasu trwania posiłków. Gdy jeden skończy, dziękuje i wychodzi z pokoju.
Seijurou jeździ do szkoły swoją limuzyną, w której sprawdza i w razie czego poprawia swój plan zajęć na dany dzień. Ma wszystko zorganizowane co do minuty. Trochę czasem przeraża mnie ten jego perfekcjonizm.
Seijurou wychodzi z limuzyny, po czym idzie prosto do swojej klasy i tak jak każdy główny bohater siada zawsze w ostatniej ławce przy oknie. Szybko wyciąga wszystkie potrzebne do lekcji przybory i bardzo uważnie słucha. I nie, nie po to, żeby się czegoś nauczyć, on czeka tylko na okazje, żeby poprawić nauczyciela.
Szkoła Rakuzan, która znajduje się w Kioto,
jest szkołą wyższych sfer czyli innymi słowy szkołą dla
genialnych i bogatych dzieciaków, lub ewentualnie, jeżeli nie
genialnych, to bogatych.
Podczas
przerwy obiadowej Seijurou idzie do pokoju rady uczniowskiej. Chyba
zapomniałem wspomnieć, że jest przewodniczącym szkoły, którym
został wybrany już w pierwszej klasie i wciąż utrzymuje się na
stanowisku.
Kiedy idzie się szkolnym korytarzem, powinno się
słyszeć rozmowy i krzyki uczniów, którzy mają przerwę, ale nie
słychać nic. I to własnie dlatego, że korytarzem idzie Akashi
Seijurou. Tak między nami to wygląda to trochę tak, jakby
korytarzem szedł konwój żałobny.
Są też osoby, które nie
lubią Akashiego, jednak przez jego pozycję muszą mu się
podporządkować. Kiedy ich widzę, to mam wrażenie, że patrzą na
niego, jakby im co najmniej matkę harmonijką zabił.
Gdy już
zasiądzie za biurkiem przewodniczącego, zaczyna swoją pracę:
wypełnia wszystkie ważne dokumenty, zaczynając od próśb i skarg
uczniów, a kończąc na tych, które mówią o złamaniu szkolnego
regulaminu.
Najciekawszą dla mnie dzisiaj sprawą było zawieszenie ucznia na tydzień, gdyż przefarbował włosy. Podpisała to osoba, która ma czerwone włosy, ale każdy wie, że to przecież naturalny kolor.
Najciekawszą dla mnie dzisiaj sprawą było zawieszenie ucznia na tydzień, gdyż przefarbował włosy. Podpisała to osoba, która ma czerwone włosy, ale każdy wie, że to przecież naturalny kolor.
Gdy Akashi już
zakończy wszystkie sprawy przewodniczącego szkoły, idzie na
siłownię, gdzie rozpoczyna swoją rozgrzewkę przed treningiem
koszykówki. Szczerze mówiąc, jego "rozgrzewka" dla mnie
byłaby zabójczym treningiem. Po niej idzie na salę, gdzie czeka
już cała jego drużyna. Słyszeliście może kiedyś sformułowanie
"spartański trening"? W porównaniu do tego, który
prowadzi Akashi podczas nieobecności trenera, spartanie byli na
wakacjach. Rakuzan jest tak zorganizowane, że wyglądają jak
tresowane małpy, najbardziej Goryl-san... przepraszam, zająknąłem
się, chodziło mi o Nebuyę-sana. Chociaż on pewnie uznałby to za
komplement. Jak zwykle.
O, a teraz będzie zabawnie, Seijurou zauważył kogoś, kto się obija. Tym kimś okazał się Hayama-san.
Czemu mnie to nie dziwi? Oszczędzę wam kazania, jakie zafundował mu
Seijurou i opowiem trochę o tym poszkodowanym chłopaku, bo inaczej
nie da się nazwać osoby, która wpadła właśnie w łapy
Akashiego. Hayama-san jest sympatycznym i bardzo energicznym
chłopakiem, wszędzie go pełno, lecz w połowie treningu zawsze
twierdzi, że zimna podłoga to jego jedyna miłość i kochanka,
dlatego jej nie zostawi. Jego nastawienie zmienia się jednak, gdy
tylko usłyszy, że dostał wiadomość od Miyaji'ego-sana.
Momentalnie pojawia sie przy swojej torbie, sprawdzając ją. Dlatego,
że zawsze po tym się cieszy jak głupi, zajrzałem mu kiedyś przez
ramię, żeby zobaczyć jakiej są treści. Rozczarowałem się,
widząc groźby w stylu "Pozabijam cię" lub "Już nie
żyjesz, Hayama". Chciałbym kiedyś zapytać go, o co w
tym chodzi, ale... jednak wole nie wnikać w ich wzajemną relację.
Rozgadałem się, a oni zdążyli już skończyć trening i
poszli się myć. Osobiście bardzo podziwiam Seijurou, ja bałbym się
brać prysznic w tym samym pomieszczeniu co Reo-san. Może właśnie
dzięki niemu lub przez niego, Seijurou ustanowił pewną zasadę.
Zamiast normalnego mydła w kostce, można korzystać tylko z mydła
w płynie.
Po prysznicu Seijurou wraca do domu, gdzie szybko zjada
kolacje. Ubiera się w garnitur i jedzie pociągiem do Tokio.
Zatrzymuje się zawsze w tym samym hotelu i w tym samym pokoju, w
którym nocuje co tydzień z piątku na sobotę.
Około
dwudziestej pierwszej, chwilę przed zamknięciem kwiaciarni,
wychodzi z niej Seijurou z najpiękniejszym bukietem kwiatów, jaki
mógł tam znaleźć. Potem udaje się na cmentarz i idzie pięć
minut główną drogą, nim dochodzi do swojego celu. Zaczyna od
tradycyjnego położenia kwiatów i zapalenia kadzidła, po czym
zaczyna się modlić. Tym z was, którym wydaje się, że Akashi
Seijurou to człowiek pozbawiony wszelkich uczuć, powiem, że
jesteście w błędzie. Gdyby tak było, nie płakałby prawym okiem,
patrząc na nagrobek, gdzie widnieje nazwisko "Furihata Kouki"
Tak, to mój grób.
Chyba teraz muszę wam wszystko wyjaśnić.
Zacznijmy od tego, że dziś jest ostatni piątek stycznia i Akashi
Seijurou niedługo kończy drugą klasę liceum. Właśnie zakończył
się drugi Puchar Zimowy, w którym brał udział. Ale nasza historia
zaczyna się w trakcie pierwszego, kiedy się poznaliśmy. Po nim
zostaliśmy parą. Nasze szczęście nie trwało długo, jakieś
cztery miesiące, ale wystarczająco długo, żebym szczerze go
pokochał. Jednak te kilka miesięcy razem skończyły się w
momencie mojego wypadku. Samochód potrącił mnie na jednej z
naszych randek. Gdy wieziono mnie na noszach na salę operacyjną,
pierwszy raz widziałem, żeby ten nieugięty imperator płakał.
Płakał jak dziecko, możliwe, że wtedy pierwszy raz w swoim życiu
uronił tyle łez. Resztkami sił, gdyż ciało miałem jak z ołowiu,
podniosłem rękę w jego kierunku, chcąc dotknąć jego policzka.
Niestety, byłem zbyt słaby i momencie, w którym zaczęła opadać,
Seijurou ją złapał i przyłożył do swojego policzka, jakby
wiedział, co chciałem zrobić.
„Dzięki Bogu, przynajmniej nasza „telepatia” działa” pomyślałem, ukazując mu mały uśmiech. Zanim wjechałem na salę operacyjną, a nasze ręce miały się puścić, z trudem powiedziałem mu:
Cokolwiek... cokolwiek się... teraz stanie... proszę, żyj dalej... dla mnie.
Tuż po tych słowach zabrano mnie. Ostatnie, co słyszałem, to krzyki Akashiego:
- Zapłacę za wszystko, tylko uratujcie go!
Wtedy pewnie musiał się przekonać, że pieniądze i władza to nie wszystko i nie mogą uratować życia. Uświadomiłem sobie, że to koniec, a człowiek przed śmiercią widzi i rozumie wszystko, co w swoim życiu zrobił. Łzy zaczęły same spływać po moich policzkach.
Chciałbym jeszcze z nim zostać, opiekować się nim, być przy nim. To była moja ostatnia myśl, ale też ostatnie życzenie, które spełniło się.
Tuż po tych słowach zabrano mnie. Ostatnie, co słyszałem, to krzyki Akashiego:
- Zapłacę za wszystko, tylko uratujcie go!
Wtedy pewnie musiał się przekonać, że pieniądze i władza to nie wszystko i nie mogą uratować życia. Uświadomiłem sobie, że to koniec, a człowiek przed śmiercią widzi i rozumie wszystko, co w swoim życiu zrobił. Łzy zaczęły same spływać po moich policzkach.
Chciałbym jeszcze z nim zostać, opiekować się nim, być przy nim. To była moja ostatnia myśl, ale też ostatnie życzenie, które spełniło się.
Teraz jestem przy nim i mogę
nad nim czuwać. Czasem nawet chciałbym go dotknąć, jednak wiem,
że on nie poczułby tego. Mimo że stoi przede mną na wyciągniecie
rąk, nie dosięgnę go. Jest tak blisko, a zarazem tak daleko. I
mogę teraz tylko stać przy jego boku, słuchając, jak opowiada mi,
co robił przez cały tydzień. Nawet jeśli przez cały ten czas
byłem obok.
Proszę, zmień wielkość tekstu, wyjustuj go, zastosuje akapity, bo bolą mnie oczy, gdy czytam.
OdpowiedzUsuńNie lubię angstów :c czekam na fakty :3
OdpowiedzUsuń