czwartek, 29 października 2015

4/9 Niekompletni

Tytuł: Niekompletni
Fandom: Tokyo ghoul
Realia: Nie-mangowe, współczesne
Pairing: Shiro!Kaneki Ken x Kuro!Kaneki Ken
Rozdział: 4
Gatunek: Romans, yaoi, humor, dramat
Od autorki: Sprawdzę jutro, za wszystkie błędy przepraszam.
Trochę trzeba było na ten rozdział poczekać. Wybaczcie, przedłużyło się, ale nie chciałam pisać nic na siłę.



Podświadomość Hide prawie zawsze była niezawodna. Tym bardziej gdy chodziło o Kanekiego. Przyjaźnili się od wielu lat i Hide towarzyszył mu w najcięższych chwilach życia. Tym razem czuł, że Kaneki zbyt ufa Shiro, który, w oczach Hide, nie był tak nieskazitelny, jak uważali ludzie ze szkoły. Widział, że to tylko maska, nie prawdziwa twarz tego chłopaka. To mógł zrozumieć i zinterpretować na milion sposobów, ale pod tą maską Shiro coś planował. Hide nie opuszczało wrażenie, że jego intencje względem Kanekiego nie są w pełni czyste. Bał się o to, co może się stać, gdy zostanie zraniony. Zbyt długo starali się, by wyszedł do ludzi, żeby mógł pozwolić teraz wydarzeniom samym się toczyć. Tym bardziej gdy był świadom nowych uczuć przyjaciela.
Wykręcił numer do Kanekiego. Musiał z nim porozmawiać i to jak najszybciej.
- Cześć, Hide.
- Kaneki! Możemy się zobaczyć?
- Ymm... W tej chwili nie bardzo.
Nie musiał pytać, by wiedzieć, że jest z Shiro.
- O której będziesz wolny?
- Koło osiem... dziewiętnastej – odpowiedział.
Ten wpływ. Zbyt duży wpływ Shiro miał na Kanekiego.
- To spotkajmy się o dziewiętnastej w parku. Tam gdzie zawsze.
Hide naprawdę się bał, nie chciał po raz kolejny patrzeć, jak Kaneki cierpi, zamyka się w sobie i ucieka przed światem. Chciał, żeby był szczęśliwy, a czuł, że Shiro może mu to szczęście odebrać.


Kuro siedział na murku i czekał. Na każde kolejne spotkanie z Shiro coraz mniej się denerwował, a więcej cieszył. W pewnej chwili złapał się na tym, jak odlicza dni i godziny do ich kolejnego wspólnego wyjścia.
Uwielbiał spędzać z nim czas, niczego nie musiał się przy nim obawiać. Jednak ta relacja nie była taka jak z Hide. Z Shiro czuł się trochę inaczej. Był podekscytowany, miał ciarki na ciele. Jak mógłby nie mieć? Taka szara myszka spędzająca czas z kimś takim jak Shiro. Miał wrażenie, że poznaje świat na nowo.
- Znowu się zamyślasz. - Shiro pojawił się jak znikąd, ale tym razem Kuro był świadom jego obecności.
- Długa kolejka była?
- Trochę. - Wziął od Shiro swojego burgera. Kupił mu go w ramach przeprosin za ostatnie nieudane spotkanie.
Ostatecznie włosy Kuro zostały tylko trochę podcięte, a fryzura pozostała niezmieniona. Więcej nie wracali do tamtego dnia, a Kuro nie wspominał nikomu o tym, co widział.
Shiro usiadł obok niego na murku i zaczął jeść. Przez chwilę Kuro go obserwował, miał wrażenie, że jego rysy stały się nieco łagodniejsze od ich pierwszego spotkania, ale odwrócił wzrok, gdy Shiro złapał jego spojrzenie.
Poszli do kina, tak jak wcześniej zamierzali. Film nie był zbyt ambitny, dlatego Shiro już w połowie zaczął z nudów rzucać popcornem w ludzi, którzy chcieli ich uciszyć. A raczej jego, bo Kuro zachowywał się dość cicho.
Po telefonie Hide Kuro zaczął się martwić, czy czasem trochę nie zaniedbuje go, wciąż wychodząc gdzieś z Shiro. Jednakże wbrew temu, co myślał, dał się przekonać i odwlekł jeszcze bardziej ich spotkanie.
Westchnął cicho, a Shiro spojrzał na niego pytająco.
- Co jest?
- Nic takiego – mruknął wymijająco.
- Ehe, i dlatego tak wzdychasz?
- Tak
Shiro dmuchnął mu dymem papierosowym w twarz, aż ten się skrzywił.
- Gówno prawda. Widzę, że coś się dzieje, ale jak nie chcesz, to nie mów. - Przyspieszył i zgasił papierosa w popielniczce na koszu.
Kuro podszedł do niego i zwiesił głowę.
- Trochę się martwię, że zaniedbuję Hide. Kiedy dzwonił, miał taki głos, jakby coś się stało. Może on ma jakiś problem, a ja poświęcam mu tak mało uwagi.
Shiro wywrócił oczami.
- Przesadzasz.
Chwytając za podbródek, uniósł lekko jego głowę i na niego spojrzał.
- Kuro, z tego, co mi się wydaje, to Hide po prostu by ci powiedział. Nie jesteś od niego zależny, masz prawo mieć innych znajomych.
Kuro nie wyglądał na przekonanego. Zacisnął wargi w zamyśleniu, znów opuszczając głowę, gdy Shiro zabrał rękę.
- Za moment się zobaczycie, to z nim porozmawiasz. Przestań się tym martwić. - Zmierzwił mu włosy i pochylił się, by spojrzeć w jego oczy. - Co, Kuro?
Kiwnął lekko głową i odwzajemnił spojrzenie.
- Dzięki – mruknął, delikatnie się uśmiechając.
Nagle telefon Kuro zadzwonił i schylając się do kieszeni po niego, zderzył się z czołem z Shiro.
- Ałć. - Złapał się za czoło i spojrzał na ekran. - O, to on. Halo, Hide?
Nie był zupełnie przygotowany na to, co się miało w tej chwili stać. Z każdym kolejnym słowem usłyszanym ze słuchawki komórki Kuro zaczynał zamierać. Stawał się coraz bardziej przerażony. Nie zauważył momentu, w którym oczy zaszly mu łzami i nie dostrzegłby też tego, jak bardzo się trzęsie, gdyby Shiro nie położył mu ręki na ramieniu.
- Tak, tak. Hideyoshi Nagachika... Dobrze... tak. Dobra...noc.
Widok tak roztrzęsionego Kuro i Shiro trochę wstrząsnął. Nie miał pojęcia, dlaczego jest tak przerażony. Łzy płynęły mu po policzkach i nie wyglądał, jakby nad tym panował.
- Co się stało? Kuro, powiedz coś. - Potrząsnął nim, bo przez chwilę nie okazywał oznak życia. Musiało się stać coś naprawdę złego.
- Dzwonił... ze szpitala – powiedział jak w amoku. Jakby jego własne słowa dotarły do niego dopiero po chwili. I tak było. Nagle jego oczy zaczęły drgać od kolejnych łez.
- Hide... miał wypadek. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów, dlatego zadzwonili do mnie, bo... byłem ostatnią osobą, do której dzwonił.
Zakrył twarz dłońmi. Chciał mimo wszystko ukryć swoje łzy przed Shiro. Był tak przerażony, że nie mógł normalnie myśleć. Nie był w stanie. Jego życie zaczęło się walić.
Hide. Hide. Hide. Hide.
To się nie dzieje naprawdę.... Jeśli on... jeśli umrze... jeśli to coś naprawdę poważnego. Nie chciał o tym nawet myśleć, naprawdę nie chciał, ale jego umysł zalała fala czarnych scenariuszy. Widział zbyt wiele trupów przed oczami w tamtej chwili.
Miał ochotę upaść na kolana i zawyć. I zrobiłby to, gdyby nie Shiro. Niespodziewanie chwycił jego nadgarstek i pociągnął go za sobą, czego Kuro zupełnie nie mógł zrozumieć. Co on robi?
- Co ty...?
Jego największą wadą było to, że zawsze zbyt wiele myślał zamiast działać
- Jak to co? Jeśli Nagachika jest w szpitalu, to trzeba tam jechać i dowiedzieć się, co się stało.



Droga autobusami do szpitala była zbyt długa i zbyt stresująca dla roztrzęsionego Kuro. Był w takim stanie, że utrzymanie się na własnych nogach było dla niego problemem. Mimo to niektóre staruszki i tak były oburzone, że zajmuje miejsce siedzące, zamiast odstąpić je im. W zamian za kąśliwe uwagi zostały pożegnane środkowym palcem Shiro, gdy wychodzili z autobusu przed szpitalem.
Ku rozpaczy Kuro, na pytanie o stan zdrowia Hide usłyszeli:
- Przykro mi, ale mogę udzielać informacji o stanie zdrowia pacjenta tylko rodzinie.
Shiro miał wrażenie, że Kuro szybko się nie uspokoi, a nawet za chwilę rozpadnie na kawałki. Wciąż dygotał i nie mógł przestać płakać. Obserwował to ze zdumieniem. Jak silna musiała być relacja między tą dwójką, co musiało ich łączyć, że w jednej chwili Kuro stawał się... tak przerażony.
- Czekaj! - zawołał Shiro i dogonił lekarza. - To znaczy... panie doktorze. Widzi pan, w jakim on jest stanie. Nie może pan powiedzieć nam niczego?
Mężczyzna spojrzał na Kuro, któremu nogi odmówiły już posłuszeństwa, dlatego usiadł, rwąc sobie włosy z głowy ze zdenerwowania.
Westchnął cicho.
- Dobrze. Stan chłopaka jest stabilny, a jego życiu nic nie zagraża. Przykro mi, ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Żegnam.
Gdy się oddalał, Shiro jeszcze chwile na niego patrzył.
- Słyszałeś, co powiedział? - Usiadł koło niego i pochylił się. - Nic nie zagraża jego życiu. Jest cały.
Oczy Kuro na jedną chwilę rozjaśniły się i ponownie zaszły łzami. Wówczas zrobił coś, co zupełnie zaskoczyło Shiro. Przytulił się do niego i zaczął płakać. To musiały być łzy ulgi, ale i tak zmoczyły mu koszulkę.
Po chwili Shiro też go przytulił. Objął wciąż drżące ramiona i z radością czuł, jak ciało w jego rękach powoli się uspokaja.

Nie był świadom tego, jak bardzo ta sytuacja go wycieńczyła, dopóki wracając autobusem nie poczuł, jak oczy same mu się zamykają. Oparł się o ramię Shiro i nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Nie myślał nawet o tym, że może to być dla niego krępujące albo kłopotliwe. Był zbyt zmęczony, żeby myśleć o czymkolwiek.
Kiedy Shiro zorientował się, że Kuro odpłynął, przyjrzał się jego śpiącej twarzy. Na policzkach wciąż miał ślady łez, a jego brwi poruszały się niespokojnie, jakby śnił mu się koszmar. Poklepał go lekko po policzku, by upewnić się, czy na pewno śpi.
Spał.
Złapał kosmyk jego włosów między palce, po chwili kciukiem dotknął też jego dolnej wargi. Był przerażony tym, co podpowiadał mu umysł. Zamiast go przelecieć, pragnął przytulić go mocno i zatrzymać tylko dla siebie; chronić, by nie musieć więcej oglądać jego łez.
Pochylił się i pocałował policzek Kuro. Zrobił to na tyle delikatnie, żeby się przypadkiem nie obudził, mimo że w sumie zbliżali się do przystanku, na którym Kuro powinien wysiąść. Nie chciał go budzić. Kuro też nie wyglądał, jakby miał ochotę wstać, poza tym nie widziało mu się zostawiać go teraz samego.


Mimo że ciągle zsuwał mu się z ramion, doniósł go na plecach do swojego mieszkania. Z trudem otworzył drzwi i położył Kuro na kanapie. Chłopak niemal od razu skulił się w kłębek. Shiro przykrył go kocem, podłożył pod głowę poduszkę i poszedł do kuchni połączonej z salonem, żeby zrobić sobie mleko z miodem. Od jakiegoś czasu miał problemy ze snem, a to choć trochę mu pomagało.
Usiadł przy Kuro i wzrokiem bezwiednie podążył do jego skóry. Dłonie wciąż lekko mu się trzęsły. Chwycił jedną z nich, nim zdążył się zawahać.
- Idiota – nazwał samego siebie i wstał. Wypił do końca swoje mleko i raz jeszcze spojrzał na Kuro. Spod koszulki wysunął mu się naszyjnik. Zmrużył lekko oczy.
- To teraz jesteśmy kwita, szczeniaku.
Odwrócił wzrok i poszedł do siebie. Nie mógł na niego patrzeć zbyt długo, bo wypalało to niebezpieczne uczucie w jego wnętrzu. Nie chciał tego czuć. To było jak łańcuchy którę go oplatają i więzią. Shiro był manipulatorem i nie chciał, by teraz to nim manipulowano, a Kuro zdecydowanie potrafiłby to zrobić.


Bał się.
Był przerażony.
Nie miał pojęcia, jak udało mu się zasnąć, ale było mu to zdecydowanie potrzebne i był wdzięczny za sen. Względny spokój dawała mu świadomość, że Hide będzie żył, mimo że nic więcej nie wiedział.
Otworzył oczy i po chwili zdał sobie sprawę, że nie rozpoznaje pomieszczenia, w którym jest. Co to za miejsce?
Usiadł i rozejrzał się.
Wszystko było mu zupełnie nieznane z wyjątkiem jednej rzeczy. Skórzana kurtka Shiro wisiała na krześle. Po chwili dostrzegł obok niej jeszcze jego plecak.
Podniósł się chwiejnie z kanapy, podpierając o nią dla zachowania równowagi.
Gdzie w takim razie jest Shiro?
Rozglądał się po mieszkaniu. Było urządzone bardzo... prosto. I trochę bezosobowo. Nie było żadnych zdjęć, nie widział też rzeczy, które należałyby do kogoś innego niż Shiro. Chociaż w sumie większość z tego, co tu widział, to zwykłe funkcjonalne rzeczy jak w każdym domu, typu ekspres do kawy, telewizor czy jakieś naczynia. Półki były raczej puste, mało było jakichkolwiek prywatnych rzeczy.
Odnalazł toaletę, w której doprowadził się do porządku i trochę odświeżył. Gdy z niej wyszedł, kuchnia nie była już pusta. Shiro w samych spodniach stał przy ekspresie i robił sobie kawę. Był szczupły i proporcjonalnie do tego umięśniony – jak na sportowca przystało, ale nie to przyciągnęło jego uwagę. Ciemnoczerwona skolopendra rozciągająca się z lewej strony jego pleców. Kuro tak się w nią zapatrzył, że przewrócił stojący przed nim stołem, robiąc przy tym hałas, który zwrócił uwagę Shiro.
Odwrócił się do niego z tym swoim kpiącym uśmiechem.
- Fajnie, że wyszedłeś – powiedział, stawiając taboret z powrotem na nogach.
- Kawy?
- A masz mleko?
- Coś się znajdzie.
Kuro przysiadł na nieszczęsnym taborecie, który przewrócił i obserwował, jak Shiro krząta się po kuchni.
- Dziękuję ci – wypalił nagle, aż spojrzał na niego zdziwiony. - Dziękuję, że mi pomogłeś i zająłeś się mną. Sam pewnie niczego bym nie zrobił.
Shiro wlepił w niego zszokowane spojrzenie, gdy to mówił.
Nie. Nie. Nie.
Nie, kurwa.
NIE.
To nie miało tak być.
To miała być spłata długu za tamten cholerny naszyjnik. Na tym świecie przecież nie ma nic za darmo. Nie ma.
- Przestań...
- Nie, naprawdę jestem wdzięczny. Wtedy gdy zadzwonili do mnie ze szpitala, przez moment miałem wrażenie, że upadnę tam, na środku chodnika i zacznę płakać. Zostanę tam i nic nie zrobię. - Spojrzał na Shiro, a w jego oczach obok smutku była jeszcze wdzięczność. - Gdybyś mnie wtedy nie zabrał do szpitala, tak pewnie by się stało. Bardzo ci dziękuję.
Wstał i głęboko się ukłonił.
Shiro stał za to naprzeciwko niego, oniemiały, wpatrując się w ten widok. To było nienormalne. Ktoś szczerze mu dziękował, bo komuś szczerze pomógł.
Nie poznawał samego sobie. Co się z nim działo?

Każda niedziela Shiro wyglądała podobnie do poprzedniej. Z kacem wstawał z łóżka, robiąc sobie najmocniejszą kawę, jaką tylko był w stanie wtedy wypić i paląc fajkę siadał na balkonie. Nie przeszkadzał mu chłód porannego powietrza, mimo że zazwyczaj miewa na sobie tylko dresowe spodnie.
Powoli zaczynało go wkurwiać to, co działo się w jego głowie. Był cierpliwy, naprawdę był, ale ta cierpliwość zaczynała się już wyczerpywać. Pragnął go bardziej niż chciał, bardziej niż by się w ogóle spodziewał, że będzie.
Jednak... z jakiegoś nieznanego sobie powodu nie mógł postąpić tak jak zwykle. Kuro wydawał mu się chwilami tak kruchy. Miał wrażenie, że od jego dotyku mógłby rozpaść się na kawałki, a mimo to nie mógł przestać myśleć o tym, jak mogą smakować jego usta, jak miękkie w dotyku są jego włosy oraz jak ciepła jest jego skóra.
Czuł się jak zaraza, która z dnia na dzień niszczyłaby tego niewinnego dzieciaka.
Kuro żył w swoim własnym świecie i miał w nim swój bezpieczny azyl. Ukrywał się tam, a Shiro nie chciał tego niszczyć. Z drugiej jednak strony chciał go tak bardzo... i wiedział, że się nie powstrzyma. Prędzej czy później przekroczy tę granicę...
...ale w końcu był taki. Bawił się i nikt inny nigdy się nie liczył. Szybko tracił zainteresowanie. Jednak nie tym razem. Ten niewinny chłopak mógłby się wydać idealną ofiarą, tymczasem powoli zniewalał Shiro, a Shiro zaczynał się bać. Obawiał się, że jeśli Kuro dowie się o nim więcej, już nie będzie chciał mieć z nim do czynienia.
- Kurwa mać! - Kubek z resztką kawy uderzył w podłogę i rozpadł się na kawałki, a syf w głowie Shiro stał się jeszcze bardziej nie do zniesienia.

6 komentarzy:

  1. Ekspres do kasy... no nieźle xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przegladalam aska i widzę... O, nowy rozdział. Od razu wzielam się do czytania.
    Mam źle skojarzenia, kiedy ktoś ma wypadek w opowiadaniach. Skrzywilam się, ale czytalam dalej i chyba po raz pierwszy jakikolwiek wypadek mi podpasowal.
    To było superowe i niecierpliwie czekam na kolejny rozdzial !

    OdpowiedzUsuń
  4. Bałam się, że zabijesz Hide ヽ(゚Д゚)ノ, ale chyba nie jesteś takim potworem
    Szczerze mówiąc dopiero teraz przeczytałam wszystkie części, bo bałam się, że to będzie seflcest jak AoAo, czy AkaAka
    Jestem z Team Shiro (ღ˘⌣˘ღ) mimo, że w animu byłam zdecydowanie Team Kuro
    Pamiętasz opowiadanie "Prawda" z SasoDei?

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę mi się podoba te opowiadanie przestraszylam się kiedy hide miał wypadek czekam z niecierpliwością ~Megu

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy