piątek, 25 grudnia 2015

7/9 Niekompletni

Tytuł: Niekompletni
Fandom: Tokyo ghoul
Realia: Nie-mangowe, współczesne
Pairing: Shiro!Kaneki Ken x Kuro!Kaneki Ken
Rozdział: 7
Gatunek: Romans, yaoi, humor, dramat
Od autorki: Na wstępie chcę wszystkim życzyć wesołych świąt i udanego kolejnego roku, bo przed sylwestrem pewnie nie uda mi się nic wstawić :3
Rozdział mało świąteczny, raczej trochę depresyjny, ale znalazła się też wesoła perełka. Bardzo proszę o komentarze, bo bez tego naprawdę ciężko mi pisać. Z miejsca mam wrażenie, że to, co napisałam, nad czym siedziałam kilka godzin nie jest warte nawet tych kilku słów.




To miejsce wychodziło zdecydowanie poza wszelkie wyobrażenia Kuro. Z początku oślepiły go kolorowe światła, potem poczuł odór alkoholu, perfum i potu, który zdawał się jednak nikomu nie przeszkadzać. Zapatrzony, wpadł na wysokiego, łysego mężczyznę.
- Spieprzaj stąd, gówniarzu!
- Ja... przepraszam bardzo. - Wycofał się, cicho przepraszając.
Czy trafił do jakiegoś piekła?
Po jego prawej dziewczyny w skąpych strojach tańczyły na rurach przed mężczyznami, którzy rzucali w nie banknotami. Wdzięczyły się tak bardzo, że Kuro uznał to za aż niesmaczne, ale gdy jedna z nich spojrzała na niego i puściła mu oczko, odwrócił się speszony.
W ostatniej chwili wyminął dwóch pijanych chłopaków, którzy, drąc się wniebogłosy, śpiewali jakąś ciężką do zidentyfikowania piosenkę.
- Hej, młody. - Usłyszał nagle za sobą i odwrócił się gwałtownie. Miał już łzy w oczach ze strachu. To miejsce go przerażało.
- Shiro... - szepnął. Wyglądał... inaczej. Miał wyzywający makijaż, w tym czerwone usta. Obcisłe skórzane spodnie i czarna bokserka wyglądały na nim tak seksownie, aż zabrakło mu słów.
- Po co tu przyszedłeś? - Wrogi ton głosu Shiro przypomniał mu o jego winie.
- Ja chciałem... cię przeprosić.
- Ta? Ciekawe – prychnął, przeczesując swoją spiętą do góry grzywkę.
Do Kuro nagle coś dotarło. Mimo że wcześniej był tego świadom, rzeczywistość jakby dopiero go uderzyła. Ten klub... to było to miejsce, gdzie ostatnio szedł Shiro, gdy za nim poszedł. Ten klub to było jego miejsce pracy... i on tu pracował, tylko... jak?
- T-tutaj pracujesz? - zapytał go.
W odpowiedzi aż uniósł zdziwiony brwi.
- A co, ciekawy? Jak tak bardzo chcesz wiedzieć, co robię, mogę ci pokazać.
Nie siląc się na delikatność, chwycił Kuro za nadgarstek i wciągnął za kotarę. Dawało to swego rodzaju intymność. Shiro popchnął go na kanapę, kolanem rozsuwając mu nogi.
- No co tam, dzieciaku? Boisz się? - Gwałtownie uniósł jego podbródek, by spojrzeć mu w oczy i usiadł na nim okrakiem. - Trzęsiesz się – zadrwił.
Niemal dotykał jego ust swoimi, tak blisko się znajdowali. Wysunął język i polizał jego górą wargę, aż w końcu go pocałował. Kuro zareagował zaskakująco chętnie, odwzajemniając pocałunek, jak tylko potrafił. Był otumaniony dotykiem Shiro i adrenaliną.
Gdy Shiro przerwał pocałunek, uśmiechnął się lekko do siebie i spojrzał na niego. Miał zamglone spojrzenie.
- Nie wiesz, jakie to uczucie, kiedy ktoś robi cię w chuja? Daje ci nadzieję, a potem na twoich oczach ją niszczy? Nie mam nic do ciebie, Kuro. Po prostu jesteś jeszcze dzieciakiem w kwestii uczuć. Nie wiesz, czego chcesz. Chcesz mieć wszystko, ale wiesz co? Takim zachowaniem stracisz każdego po kolei. Ranić siebie zamiast ranić innych, co nie? Idiotyzm - wyszeptał Shiro, po czym złapał palcami dolną wargę Kuro i lekko ją pociągnął.
Kuro nie myśląc nad tym, co robi, położył dłonie na udach Shiro. Chciał więcej. Nie myślał już logicznie. Pragnął jego dotyku. Słowa Shiro wypalały mu w mózgu bolesną dziurę, ale nie był w stanie myśleć logicznie.

Wplótł dłonie w czarne włosy i zbliżył się do niego. Serce Kuro stanęło w miejscu. Shiro przysunął się do niego tak, że stykali się klatkami piersiowymi. Musnął jego wargi swoimi, aż przez ciało Kuro przeszedł dreszcz.
- Nie wiesz, czego chcesz, prawda? Ciało podpowiada ci jedno, a twój zamknięty umysł drugie - rzucił Shiro i musnął dolną wargą usta Kuro, który jęknął cicho. Jego umysł zasłoniło pożądanie. Jeszcze mocniej złapał Shiro za biodra, aż syknął, wiedząć że będzie miał od tego siniaki.
- Hej, Kuro – szepnął, nachylając się do jego ust – chcesz tego?
- Chcę.
Słysząc tę odpowiedź, Shiro wybuchnął śmiechem i wstał.
- Ależ ty jesteś naiwny. Myślałeś, że ci wybaczę? Życie to nie bajka, Kuro, a ja... nie daję drugich szans – powiedział, wychodząc za kotarę.
- Shiro, czekaj! - Chwycił go za rękę, a Shiro posłał mu drwiące spojrzenie.
- Jesteś taki niewinny, że to aż słodkie! Wiesz co, Kuro... Ta twoja dziecinność... kiedyś cię zgubi. Nie potrafisz też wybierać. To mnie irytuje. Sam kiedyś taki byłem. Delikatny? Tak.. To chyba dobre słowo - rzucił Shiro ostrym tonem, oczy błyszczały mu niebezpiecznie.
- Wiem, czego chcę. I nie jestem dzieckiem.
- Doprawdy? - Chwycił go za tyłek i przyciągnął do siebie, patrząc z wyższością.
- Chcę... ciebie. Chcę, ale nie w taki sposób... Shiro, proszę.
Gwałtownie puścił Kuro i wycofał się, odwracając do niego tyłem.
- Komedia, kurwa. Spieprzaj stąd, gówniarzu. To nie jest miejsce dla takich grzecznych chłopców jak ty.


Shiro od lat się tak nie czuł. Wchodząc na zaplecze, miał wrażenie, że upadnie, jeśli nie uda mu się na chwilę usiąść. Prawie przebiegł przez pokój i trzasnął za sobą drzwiami łazienki.
- Kurwa! - krzyknął, kopiąc w drzwi kabiny, nim upadł na podłogę, zakrywając z roztrzęsienia twarz dłońmi. Fajka byłaby teraz zbawieniem, pomyślał, ale nie miał odwagi, by się podnieść.
- Co ty odpierdalasz?
Do łazienki wpadł Kanae, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Przyszedł tu.
To wystarczyło.
Kuro stał niedaleko wyjścia. Wciąż wypatrywał Shiro, miał nadzieję, że się jeszcze pojawi.
Zamiast niego stanął przed nim Kanae. Posłał mu pogardliwe spojrzenie i uderzył go w twarz, nie zaszczycając nawet słowem i odszedł.
Kuro nie miał pojęcia, co i dlaczego się właśnie wydarzyło, ale oprócz tępego bólu, poczuł jeszcze strużkę krwi na policzku, który rozciął mu pierścionkiem.
Przygryzł wargę, walcząc z piekącym uczuciem wewnątrz i wyszedł. Nie miał już siły.


Całą drogę do domu Kuro powstrzymywał łzy. Starał się nie myśleć o tym, co powiedział mu Shiro, bo to wywoływało kolejny atak płaczu. Wciąż wywracał oczami, mrugał i siąkał nosem. Wbiegł po schodach do swojego mieszkania, wywracając się przed drzwiami. Zaciskając oczy, wszedł do środka i gdy tylko zamknął za sobą drzwi, przyszła ulga. Był w swoim azylu.
Rzucił torbę na bok i nie wysilając się nawet, by zmienić ubranie, padł na łóżko i rozpłakał się. Przez jego zaciśnięte gardło wydostało się coraz głośniejsze łkanie.
- Dlaczego to zawsze ja? Tak bardzo chciałbym cofnąć czas.
Sasaki wskoczył na łóżko i położył się obok niego.
- Sasaki, czy ja jestem taki zły? Zrobiłem coś, że nie mogę być szczęśliwy? Shiro...on już mi nie wybaczy, prawda?
Przytulił mocno psa i załkał żałośnie.
- Więcej mu tego nie zrobię, obiecuję. Tylko niech on da mi szansę.
Płakał tak długo, aż zasnął z wycieńczenia. Taka ilość negatywnych uczuć w tak krótkim czasie była dla niego zbyt męcząca. Wręcz destrukcyjna. Od lat nie czuł się tak rozdarty i zraniony jak tej nocy.
Każdy kolejny dzień był dla niego udręką. Nie mogły opuścić go myśli o Shiro. I nie mógł zapomnieć tego, co mu powiedział. Słyszał wciąż jego słowa i widział jego twarz, gdy je wypowiadał. Od nowa i od nowa. Nie mógł sobie tego nie wyobrażać. Im dłużej o tym myślał, chciało mu się płakać. A gdy starał się nie myśleć, uporczywy ból brzucha nie dawał mu zapomnieć. Kulił się, kryjąc twarz w dłoniach. Noszenie okularów nie miało sensu, bo szkła wciąż moczył od nowa łzami. Siadał na środku pokoju i bez celu wpatrywał się w ścianę. Jego umysł podsyłał mu znienawidzone obrazy, które raniły go i pogarszały stan. I Kuro płakał. W końcu zaczynał wyć i krzyczeć. Wyklinał na siebie. Za swoją głupotę, za to jaki był ślepy i za to, że prawdopodobnie już tego nie naprawi. Ręce mu drżały, gdy chwytał w dłoń ołówek i przelewał swój ból na papier. To bolało jeszcze bardziej, ale w końcu dawało upragnioną ulgę. Odrzucał kartkę w kąt i sięgał po kolejną, bo jego myśli było zbyt wiele.
Wyobrażał sobie, co Shiro o nim myśli, a to wywoływało kolejne napady łez. W domu było łatwiej, w szkole musiał nad sobą panować. Starał się nie patrzeć na Shiro, chciał mu schodzić z drogi, ale Shiro i tak nie obdarzał go nawet spojrzeniem.


- Co ty... robisz?
Shiro spojrzał zdziwiony na Kanae, który stanął w jego drzwiach z torbą zakupów. Przed chwilą wrócił z pracy i nawet nie zdążył jeszcze się umyć, gdy zadzwonił do drzwi.
Kanae minął go i postawił zakupy na blacie.
- Włącz piekarnik.
- Co?
- Rób, co mówię – warknął.
- Dobra, kurwa – westchnął, wywracając oczami. Nie miał siły się kłócić. - Ale ja idę się umyć.
Kanae tylko machnął na niego ręką, więc Shiro zrobił to samo.
Kąpiel była na tyle przyjemna, że nie miał ochoty z niej wychodzić, mimo że jego myśli uciekały w złym kierunku, a naprawdę nie chciał myśleć znów o Kuro.
Gdy otworzył drzwi łazienki, poczuł zapach pizzy rozchodzący się po mieszkaniu. Szybko przebrał się w dresowe spodnie i bluzkę. Na stoliku w salonie stały dwie upieczone mrożone pizze i flaszka wódki.
- Jedna?
- Na początek – odpowiedział Kanae, opierając się o lodówkę. Wyglądał dobrze, mimo tylu godzin spędzonych w robocie. Czasem Shiro się zastanawiał, czy wszyscy hości tak mają.
- Właśnie sobie przypomniałem, dlaczego cię znoszę – powiedział zgryźliwie Shiro, a Kanae prychnął w odpowiedzi.
- A ja się właśnie zastanawiam.
Kanae był jedną z tych osób, które wkurzały go najbardziej, ale jednocześnie był też osobą, z którą mógł sobie w razie sprzeczki dać „po mordzie” i był spokój.
Obaj byli zmęczeni po pracy i tym, co się w niej wydarzyło, dlatego nie minęło wiele czasu, gdy podpici siedzieli nieco chwiejnie na podłodze i patrzyli na siebie dziwnie.
- Ale ty jesteś spedalony, Kanae...
- Was? Spójrz na siebie, malujesz paznokcie... panienko. - Wybuchnął śmiechem.
Shiro rzucił się na niego, Kanae prawie udało się odskoczyć, jednak nogą przewrócił na stoliku butelkę, a jej procentowa zawartość polała ich obu.
- Nie wódka! - Podskoczyli jednocześnie, chcąc uratować alkohol, przy czym zderzyli się głowami.
- Noż kurwa! - krzyknął Shiro. Postawił butelkę na środku stołu i uniósł ręce, pokazując, że sytuacja opanowana.
- Oh mein Gott.
Kanae położył się na podłodze, a Shiro po chwili do niego dołączył i zaczęli się śmiać.
- Śmierdzisz wódką, zdejmij to. - Pociągnął koszulkę Kanae do góry, ściągając ją, aż wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Po chwili dość nieporadnie udało mu się też zdjąć swoją bluzkę i spróbował uderzyć nią Kanae, ale ręka opadła mu bez sił na jego talię.
Shiro nie miał pojęcia, kiedy zaczęli się całować. Czuł dłonie Kanae w swoich włosach, a sam przeniósł go kawałek w drodze do swojego pokoju. Ale kiedy w końcu znaleźli się w łóżku, obaj padli na nim bez sił i zasnęli.
A gdy Shiro obudził się rano, był przerażony bardziej niż kiedykolwiek.
- O kurwaokurwaokurwaokurwaoKURWA!
Kanae przewracając się na drugi bok, wyklinał po niemiecku, na czym świat stoi. Nakrył głowę poduszką, spod której po chwili wyjrzał i nagle podskoczył jak oparzony.
Byli w jednym łóżku.
Prawie nadzy.
Pijani.
- Tylko mi nie mów, że...
- Nie wiem, kurwa!
Shiro w panice zaczął szukać zużytych prezerwatyw(to było coś, o czym nigdy nie zapominał), a Kanae pobiegł do łazienki przepłukać usta.
Jak się ostatecznie okazało, do niczego nie doszło. Na szczęście.



Hide wiedział. Nie musiał nawet pytać, by wiedzieć, jak bardzo cierpi jego przyjaciel. A Kaneki uciekał przed nim właśnie dlatego, że wiedział. Zawsze to robił. Zamykał się ze swoim bólem w czterech ścianach. Przed światem, przed ludźmi i przed Hide.
Miał czasem wrażenie, że Kaneki zwyczajnie wstydzi się tego, jak łatwo go zranić, choć to nie była prawda. A przecież przed nim nie miał się czego wstydzić, bo Hide znał go lepiej niż ktokolwiek. I lepiej niż ktokolwiek inny na świecie wiedział, jak silny jest. W końcu był obok niego w najgorszych chwilach jego życia.
O kulach dotarł pod jego drzwi i zapukał. Odpowiedziała mu cisza, a po chwili przerwało ją ciche zawodzenie psa.
- Kaneki, wiem, że jesteś w domu. Nie każ kalece z gipsem chodzić w tę i z powrotem.
Cisza.- Kaneki, nooo!
Drzwi otworzyły się cicho, ale Kanekiego za nim nie było. Musiał otworzyć je i szybko zwiać. Hide wszedł do środka i tak jak się spodziewał, Kaneki leżał zakopany w pościeli po samo czoło i nie odzywał się.
Westchnął cicho.
- Jadłeś ty coś chociaż? - zapytał. - Czyli nie – dodał, gdy nie usłyszał odpowiedzi i na jednej nodze doskoczył do kuchni.
Na szybko zrobione kanapki postawił na szafce przy łóżku, gdzie usiadł i pociągnął za kołdrę.
- Koniec tego dobrego – powiedział, kładąc się obok niego. Kaneki spojrzał na niego zaczerwienionymi oczami i posłusznie wtulił się w jego rozłożone ramiona.
- No już, wypłacz się. Wiem, że boli – szepnął, głaszcząc go po włosach.
Kaneki płakał i mówił; o wszystkim, co się ostatnio stało; o Shiro, o Tsukiyamie; o chaosie, który panował w jego głowie; o tym, jak bardzo jest głupi i jak bardzo żałuje. A Hide tylko tulił go mocniej i nie mówił nic ponad to, co Kaneki doskonale już wiedział.

8 komentarzy:

  1. Kaori co rozdział historia Kuro i Shiro jest coraz lepsza. Gdy czyta się rozdział to nie można się od niego oderwać a histora, która się w nim rozgrywa jest coraz bardziej wciągająca. Obyś nigdy nie zrezygnowała z pisania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest chyba najlepszy prezent na święta ♥ Do tego coraz bardziej zżywam się z Kuro ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Z każda częścią coraz lepsze :D Kocham i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohayo ~!
    Postanowiłam w końcu napisać kilka zdań na temat twojego opowiadania - naprawdę, chyba kogoś potnę, jeśli będę musiała to w sobie trzymać >.<
    Każdy rozdział "Niekompletnych" czytam z radością, bo uwielbiam sposób w jaki łączysz słowa. Mam wrażenie, że przychodzi ci to z łatwością, że lubisz to, co robisz. Lubię czytać blogi, których autorki dzielą się z czytelnikiem pasją do pisania! <3
    Przejdźmy dalej...
    Kuro i Shiro. Główni bohaterowie, zupełnie różni, a jednak identyczni. Świetnie oddałaś ich charaktery; przy opisie emocji Kuro przeżywałam je na równi z nim - zamknięty w sobie introwertyk, nagle zostaje złamany i pozbawiony swojej emocjonalnej bariery - bardzo podoba mi się ten nagły przypływ uczuć. *oho, sadystka się budzi* Shiro też ma w sobie coś takiego... Eh, ciężko mi to określić. Shiro to Shiro :')
    Mam nadzieję, że ich kłótnia nie zakończy się tak szybko. *cicho liczy na drastyczne zwroty akcji* No i, że Kanae nie zniknie... Bo jego obecność jest bardzo dobrym akcentem w całej fabule opowiadania *no przyznaję się, po protu go lubię*

    Twoje opowiadanie jest świetne, więc proszę - pisz dalej! Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały *potakuje*

    - Nel

    OdpowiedzUsuń
  6. O ranyyy <3 Kurcze super rozdział, ale mam nadzieję, że Kuro i Shiro jednak zejdą się z powrotem :< Szkoda mi biednego Kuro :<

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja już to powiedziałam i się powtórzę: najpierw dałaś mi tort, a potem zmusiłaś do wypicia soku pomidorowego.
    Rozdział cuchnie angstem, ale ja angsty nawet lubię, reszta z powodzeniem łmie mi serce Jedynym jasnym momentem rozdziału jest scena Kanae x Shiro, reszta sukcesywnie łamie mi serce.
    Dobrym pomysłem jest to delikatne oddzielanie perspektyw. Nic krzykliwego, ale zaznaczona jest zmiana, tak, Eri approves.
    Czy cos jeszcze.....? Ah, tak! Odczuwam widoczny brak Tsukiyamy i kultowego BIG PROBLEM

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy