poniedziałek, 5 września 2016

9/9 Niekompletni

Tytuł: Niekompletni
Fandom: Tokyo ghoul
Realia: Nie-mangowe, współczesne
Pairing: Shiro!Kaneki Ken x Kuro!Kaneki Ken
Rozdział: 9
Gatunek: Romans, yaoi, humor, dramat


Hide miał wrażenie, że pęknie z dumy. Kaneki odważnie zaryzykował. Pokazał, że mu zależy i został wynagrodzony. Nie mógł wyjść z podziwu, że pokonał swój introwertyzm i z zadowoleniem oglądał jego uśmiech.
- To co, jesteście teraz parą? - zapytał.
Kaneki od razu się speszył i zakłopotany podrapał po policzku.
- N-no... w sumie to nie wiem, ale... przytulił mnie.
Hide roześmiał się.
- To już wiem. Wspominasz o tym nie po raz pierwszy.
Kaneki był tym faktem strasznie zauroczony. Jakby bliskość Shiro naładowała go jakąś niesamowitą energią z kosmosu. Miał nadzieję, że Kaneki doczekał się w końcu swojego happy endu. Teraz myśli Hide będą się w końcu mogły skupić na innej osobie.
Uśmiechnął się do siebie i spojrzał na zegarek.
- Łoa! Kaneki, sory, muszę kończyć, mam randkę! - powiedział, wstając od komputera. Kaneki obserwował go, gdy nerwowo skakał na jednej nodze po pokoju, szukając swojej bluzy, słuchawek i kluczy.
- Randkę? Czemu wcześniej nic nie mówiłeś?
- Nie chciałem zawracać ci głowy, ale w porządku, nie jestem zły czy coś. - Pochylił się do kamerki internetowej, uśmiechając przy tym i robiąc głupie miny.
- Ale... z kim?
- Kiedyś ci opowiem. Teraz lecę, trzymaj się. Mam nadzieję, że teraz to mnie się uda. - Puścił mu oczko i zakończył rozmowę na skype.
Kaneki siedział jeszcze przez chwilę niemało zdziwiony. Hide się z kimś umawiał, a on nic nie zauważył.
Robiąc sobie kanapki, zastanawiał się, kim jest ta osoba. Hide miał słabość do uroczych dziewczyn, ale z drugiej strony nigdy nie widział, by się z którąkolwiek zaczął umawiać.
Dźwięk wiadomości wyrwał go z zamyślenia. Sięgnął po telefon i otworzył ją.
Nadawca: Tsukiyama Shuu
„Felicitations”
Uśmiechnął się siebie. Kiedy podczas ich pierwszej randki Tsukiyama odkrył, że Kaneki uczy się francuskiego, zaczął do niego w tym języku pisać maile. Na początku było mu trochę dziwnie, ale od jakiegoś czasu wymieniali wiadomości już tylko w tym języku.
Dziś przysłał mu gratulacje. Nie miał pojęcia skąd, ale Tsukiyama już wiedział, że się pogodzili. Był mu bardzo wdzięczny za pomoc.
„Merci beaucoup, Tsukiyama” odpisał. Wsunął telefon do kieszeni, ale zaraz zawibrował ponownie. Cicho zaśmiał się widząc wiadomość, w której Tsukiyama zapewniał go, że jeśli Shiro coś mu zrobi... zabiera go do siebie z powrotem.

Wychodząc z szatni, Shiro szybko założył na siebie kurtkę, nawet jej nie zapinając i szybkim krokiem dotarł do bramy. Z ulgą i lekkim uśmiechem zauważył Kuro. Opierał się o murek i pisał coś na telefonie.
- Zdradzasz mnie? - szepnął, stając niezauważalnie tuż obok niego.
Kuro wzdrygnął się, jego telefon zrobił obrót w powietrzu, ale zdążył go złapać.
- Nie zdradzam... Ja... przecież wiesz, że nie...
Shiro szybko położył rękę na jego głowie i spojrzał w oczy.
- Nie spinaj się tak. Tylko żartowałem – powiedział, lekko się uśmiechając. I ten uśmiech pomógł się Kuro uspokoić.
Poszli razem do księgarni, gdzie Shiro odkupił zniszczoną książkę. Tym razem Kuro przyjął ją bez większych sprzeciwów i ponownie pozwolił się odprowadzić do domu. Jednak obaj nie mieli zbyt wiele czasu: Kuro dziś pracował, a zajęcia Shiro ze sztuk walki zostały wznowione po chorobie trenera.
Treningi odbywały się na hali sportowej tuż obok kortów tenisowych. Były od siebie oddzielone jedynie zawieszoną na suficie siatką, ale nie był to żaden problem, bo zajęcia nigdy nie odbywały się jednocześnie.
Na macie stało kilkanaście par. Ćwiczyli dla rozgrzania podstawowe figury, a trener przechadzał się między nimi i poprawiał ewentualne błędy. Pozytywnym zaskoczeniem dla niego był Kaneki, który jeszcze parę tygodni temu zachowywał się bardzo agresywnie w stosunku do swojego partnera. Dziś był za to spokojny i opanowany, ale także skupiony na przeciwniku, a nie, jak kiedyś, na wyzbyciu się swojej frustracji.
Uśmiechnął się do siebie. Mimo tego spokoju i polepszonego w ten sposób refleksu Kanekiego, piętnastoletni Ayato nie miał problemu z dorównaniem mu i prowadziliby z pewnością wyrównany pojedynek, który chciał zobaczyć.
- W porządku! - zawołał, przyciągając uwagę zebranych. - Kirishima, Kaneki, zostajecie na macie, reszta – na trybuny.
I tak jak się spodziewał, był to sparing wart uwagi.



Kuro nie mógł się doczekać kolejnego spotkania z Shiro. Był podekscytowany i cieszył się każdą myślą o nim. Miał wrażenie, ze to właśnie tak zachowuje się zakochana nastolatka. Ale czy nie tak właśnie było? Nie był nastolatkiem, który właśnie się zakochał? Nawet jeśli tak ciężko było mu w to uwierzyć, to właśnie Shiro dał mu to upragnione szczęście, na które tak długo czekał. Ale czy życie nie było jedyne parabolą? Raz dającą nam szczęście, raz smutek?
Wracając rano z pracy, marzył jedynie o prysznicu i pójściu spać. Zawali kolejny dzień w szkole, choć chciał znaleźć w sobie siłę, by się w niej pokazać. By spojrzeć na Kuro.
Zaśmiał się do siebie. Co za głupie zachowanie. Zupełnie do niego niepodobne. Ale podobało mu się.
Uśmiech wpełzł mu na usta. Już wiedział, co chce zrobić, to nawet nie był plan, po prostu chciał uszczęśliwić tego chłopaka.
Z cienia tuż przed nim wyszła osoba, w której rozpoznał mężczyznę z tatuażami. Sorę. Ostatnio miał okazję niezbyt kulturalnie go pożegnać. Trudno.
- Czego chcesz, Sora?
Jego uśmiech zmienił wyraz. Teraz był bardziej wulgarny i na pewno nie przyjemny.
Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Nawet jego refleks nie był wystarczający, gdy nagle coś ciężkiego przyparło go do chodnika. Zerknął katem oka, jednak nie był w stanie dostrzec jego twarzy. Było zbyt ciemno, zbyt nieprzyjemnie.
- Jesteś tylko dzieckiem, Kaneki, a uważasz się za Boga tego świata.
Sora ukucnął i uśmiechnął się lekko do niego, chwytając za kosmyk jego włosów.
- Chciałbyś coś jeszcze powiedzieć?
- Pieprz się, Sora – wysyczał przez zęby, nim jego głowa uderzyła w beton po raz pierwszy.
Kuro bał się, że całe ich szczęście może wkrótce zniknąć nie bez przyczyny. Trochę rozmawiali i trochę już o Shiro wiedział. Wiedział też, jakie życie potrafi być okrutne. Shiro powiedziałby raczej, że jest kurwą. Tak samo jak ludzie.
I zapewne miałby rację.
Gdyby miał okazję to potem skomentować.
Niestety, życie ucieka szybko. Równie szybko jak krew płynąca po betonie.
Do studzienki kanalizacyjnej.
I zanika.

KONIEC

3 komentarze:

  1. ... nie wiem co napisać. Wrócę, kiedy ochłonę. P.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i mam depresję... Mam ku*wa depresję ;;__;; A jednocześnie mam ochotę zabić w najgorszy sposób Sorę za to, co zrobił!!! ;;__;; A miało być tak pięknie, no!!! Obyś się po śmierci w najgłębszych i najciemniejszych otchłaniach piekła smażył, ty zakichany szmatławcu!!! No i co biedny Kuro teraz zrobi?! Przecież jak się dowie, co się stało, to się zapłacze na śmierć ;( Shiro miał rację - życie to ku*wa... Nie no, nie wiem co napisać... Niech cię diabli, Kaori! U mnie świeci słoneczko, mam chęć na pisanie swojego opowiadania o TG i w dodatku mam warunki by to robić (pusty dom, mało obwiązków domowych itp. itd.), a ty z czymś takim wyskakujesz? ;;__;; Boziu drogi, po co ja wlazłam na FB ;;__;; Dobra, koniec lamentowania... Ale szkoda, że tak się to musiało skończyć ;( Jednak rozumiem dlaczego zakończyłaś to tak szybko ;) I nie jestem o to zła (Tylko czemu mi i Kuro uśmierciłaś Shiro? ;;__;; Tego to ci nie wybaczę!) Życzę weny na podobne do "Niekompletnych" opowiadania (chodzi mi o długość, nie o fabułę) jak i na miniaturki :) No to idę uporać się z domowymi obowiązkami, napiszę kolejny rozdział, potem się kładę na kanapę, zwijam w "kulkę" i zacznę chlipać na losami Shiro oraz Kuro ;( xD Pozdrawiam serdecznie, Ginny Kurogane.
    Ps. Ja też bym chętnie zobaczyła sparing/walkę pokazową między twoim Shiro i Ayato ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Płaczę mocno ;----; Mam traumę, zakończenie mnie zamurowało, idę siedzieć w kącie i wyjdę, jak trauma mi się skończy ;_; Ale zakończenie mistrzowskie, bo niespodziewane :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy