piątek, 24 stycznia 2020

[M] Burak

Tytuł: Burak
Fandom: A3!
Realia: Kanoniczne
Pairing: Azami Izumida x Kumon Hyodo
Gatunek: romans, fluff, komedia
Notka: Big thanks dla Black.



Azami zdecydowanie nie jest osobą, którą łatwo pocałować. Tym bardziej trudno jest od niego ten pocałunek otrzymać. I kogo ty próbujesz oszukać, pomyślał Kumon, targając w szale włosy. Yuki spojrzał na niego, tylko unosząc brew, ale kontynuował projekt, nad którym właśnie pracował. Przyzwyczaił się do dziwnych zachowań ich (już nie aż tak)nowego rekruta. Chociaż musiał przyznać, że od jakiegoś czasu Kumon dużo częściej chodził zamyślony, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, podczas gdy zazwyczaj, kiedy coś go martwiło, prędzej czy później zwyczajnie to z siebie wyrzucał. Tym razem jednak trwało to coraz dłużej.
- Cholerny Sakyo... Myśli, że będę biegał po całym mieście, żeby coś dla niego odebrać, dupek.
Yuki odwrócił się w kierunku drzwi wejściowych, którymi wszedł właśnie Azami z wielkim kartonem, który zasłaniał mu twarz, dopóki nie odłożył go mało delikatnie na podłogę.
- Ostrożnie z tym! - warknął Sakyo, wchodząc do salonu z drugiej strony.
- Sam sobie to noś. Jak powiedziałeś, żebym odebrał coś po szkole, nie myślałem, że to będzie takie wielkie. Nie jestem cholernym kurierem - powiedział niezadowolony, ale jednak tym razem dość ostrożnie podał paczkę Sakyo.
Wyglądało na to, że dopiero wtedy w ogóle zauważył dwójkę oblegającą kanapy w salonie.
- Cześć - powiedział i uśmiechnął się lekko. Nawet bardziej do Kumona niż do Yukiego. Poprawił plecak, który zsunął mu się z ramienia i poszedł w stronę schodów na górę, jednak zatrzymał się tuż przed nimi i odwrócił.
- Kumon
- Tak?! - Chłopak podskoczył niespodziewanie, jakby Azami wcale nie odzywał się do nich chwilę temu i rzeczywiście miał możliwość go zaskoczyć. Yuki zmarszczył brwi.
- Jak skończysz zadania, możesz przyjść do mojego pokoju. Ten staruch i tak gdzieś wychodzi - rzucił, wywracając oczami.
Trwali przez chwilę w ciszy, w której Yuki obserwował ich obu: Azami najwidoczniej oczekiwał jakiejś odpowiedzi, za to Kumon siedział jak słup soli. Yuki miał już dość tej sytuacji.
- Tak, przyjdzie - odpowiedział, zamiast Kumona, który spojrzał na niego spanikowany.
- Ha? - wyrwało mu się cicho z ust.
- To... okej. Będę czekać - rzucił Azami i mały uśmiech szczęścia pojawił sie na jego ustach, nim odwrócił sie i pobiegł na górę.
- Ty... Yu-... Yukiiii, dlaczego to zrobiłeś?
Yuki spojrzał na Kumona ze znużoną miną.
- Zrobiłem co? Stałby tu dalej jak kołek, czekając na twoją odpowiedź, gdybym się nie odezwał. Nie dziękuj. Macie randkę dziś wieczorem - mruknął, przewracając stronę w swoim szkicowniku, podczas gdy Kumon jęknął.



Problem, o ile można to nazwać rzeczywiście problemem, był w tym, że Kumon naprawdę, naprawdę bał się być z nim sam na sam. Azami był bardzo dojrzały jak na swój wiek, a Kumon przy nim zachowywał się jak szczyl. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie, gdy chłopak był taki spokojny. I pewnie wiele osób mogłoby uważać, że to właśnie dlatego się nim zainteresował, ale było zgoła inaczej. Oczywiście, często był własnie taki, ale było też wiele jego stron, o których Kumon miał nadzieję, że wie tylko on. Gdy rysował projekty artystycznych makijaży, słuchając muzyki, czasem nieświadomie zaczynał cicho rapować, ponieważ zawsze gdy pracował, słuchał właśnie rapu. Kiedy robił pracę domową i głowił się nad jakimś zadaniem, często wtykał ołówek w swoje włosy i czasem o nim zapominał. Bywał roztrzepany i zawsze cieszył się jak dziecko, gdy na rynku pojawiał się wreszcie kosmetyk, którego wypatrywał. Zdarzało mu się zasnąć z głową na ramieniu Kumona, i był pewien, że gdyby mu pozwolono, wpatrywałby się w jego śpiącą twarz godzinami. 
Ale od jakiegoś czasu zaczął zauważać więcej. I częściej. Jak Azami przygryza ołówek, jak wkłada go między wargi, które zawsze są gładkie i wydają się tak miękkie, że chciałby je dotknąć. Jak chwilami widać mu skórę na brzuchu, gdy gra w piłkę nożną. 
I bał się, bał się, że jeśli go dotknie, zrobi zbyt wiele, to Azami go zwyczajnie znienawidzi. Albo odeśle z kwitkiem i już nigdy nie będzie mógł się do niego zbliżyć. A Kumon najbardziej na świecie wiedział, że nie chce być wrogiem Azamiego. Chciał być mu bliski, tak bliski jak teraz, a nawet bardziej.
- Kumon?
- Hm? - Podniósł głowę i nagle zorientował się, że Yuki już dawno się zwinął ze swoimi rzeczami, podczas gdy on dalej siedział w salonie.
- Chcesz ciastko? - zapytał Juza, podsuwając mu miseczkę pod brodę. Kumon wziął jedno, czując, jak oczy zaczynają mu zachodzić łzami.
- Braciszkuuuu! - zapłakał niewyraźnie z ciastkiem w zębach.
- Oi, czemu płaczesz? Kumon.
Usiadł obok niego i wytarł mu łzy kciukami.
- Najpierw zjedz, potem płacz, rozmoknięte ciastka nie są smaczne.
Kumon przytaknął, przełknął gulę w gardle i dopiero potem zaczął jeść ciastko.
- Więc? - Gdy tylko to pytanie padło, Kumonowi znowu zebrało się na płakanie.
- Braciszku, co jeśli Azami mnie znienawidzi? Ja tak bardzo tego nie chcę, nie chcę, żeby mnie nienawidził!
Juza zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
- Dlaczego miałby cię znienawidzić? - zapytał, a Kumon nagle spalił buraka.
- Bo on... bo ja... Braciszkuuu!
W ostateczności Juza niczego się nie dowiedział.



- Azami, wchodzę!
Kiedy Kumon wszedł do pokoju Azamiego i Sakyo, na zewnątrz było już ciemno. Miał trochę wyrzuty sumienia, że przyszedł tak późno, choć zadania skończył dużo wcześniej, ale kiedy rozpłakał się przy bracie, nie mógł przestać.
Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie.
Azami siedział tyłem do niego przy biurku i robił coś przy laptopie.
- Chodź, chcę ci coś pokazać - powiedział Azami i zerknął na niego. Wtedy zorientował się, że Kumon dalej stoi przy drzwiach, a co bardziej niepokojące miał zaczerwienione i podpuchnięte oczy.
- Kumon...
- Tak?
- Stało się coś? Ostatnio dziwnie się zachowujesz. - Obrócił się przodem do niego na fotelu. - Chcesz pogadać?
Kiwnął delikatnie głową w odpowiedzi i podszedł bliżej. Azami patrzył na niego uważnie, nie wiedząc, czego się spodziewać. Właściwie już od jakiegoś czasu się niepokoił, bo tak jak do tej pory spędzali razem dużo czasu na oglądaniu telewizji, graniu na boisku czy odrabianiu zadań, nawet jeśli byli w zupełnie innych klasach, tak ostatnio to jakby ustało. Kumon nie wychodził mu już na powitanie,  gdy wracał ze szkoły, miał nawet wrażenie, ze go unika. Zaczynał obawiać się najgorszego.
- Azami... - zaczął niepewnie. - Obiecaj, że mnie nie znienawidzisz.
Dlaczego miałby? Zmarszczył brwi zdenerwowany.
- Nie chcę, żebyś mnie znienawidził, naprawdę, ale ja nie umiem tego wytrzymać...
- Chcesz ze mną zerwać? - Głos Azamiego niespodziewanie się załamał.
- Zer-? Nie! Nigdy! 
Dopadł do krzesła, na którym siedział Azami, jedną rękę opierajac na podłokietniku, a drugą trzymając tuż przy jego twarzy. Wciąż nie miał odwagi go dotknąć.
- Ja tylko... Azami - chwycił delikatnie, ledwie muskając, dwoma palcami jego podbródek - mogę cię pocałować?
- ...co?
- Przepraszam, Azami - jęknął i opuścił głowę. - Przepraszam. Nie mogę myśleć o niczym innym. Wiem, wiem, że ty chcesz z tym poczekać i chciałem to uszanować, ale... nie umiem. Boję się, że zrobię coś wbrew tobie i znienawidzisz mnie za to. Przepraszam.
Nim postanowił się odsunąć, poczuł, jak dłoń Azamiego wsuwa mu się we włosy i głaszcze go. I to było bardzo delikatne i czułe. Zupełnie inne niż się spodziewał.
Podniósł głowę i zdał sobie sprawę, że twarz Azamiego jest cała czerwona.
- Ja... możesz - powiedział, uciekając wzrokiem na bok. Gdy jednak Kumon zbliżył się, spojrzał prosto w jego oczy. 
Pocałunek był delikatny. Na początku ich wargi ledwie się ze sobą dotknęły. Usta Azamiego były dokładnie tak miękkie, jak się spodziewał. Następny pocałunek był nieco pewniejszy, tym razem czuli wzajemnie swoje usta. Kumon objął szyję Azamiego ramionami i spróbował pogłębić pocałunek, choć tak naprawdę niewiele wiedział na ten temat. Azami wiedział niewiele więcej, dlatego już po chwili zabrakło im tchu. Żaden z nich nawet przez moment nie pomyślał, że Sakyo może w każdej chwili wrócić i zastać ich w ten sposób. Kumona siedzącego Azamiemu niemalże na kolanach, zarumienionych, w połowie swojego pierwszego pocałunku.
- Azami... Azami...
- Dlaczego ciągle to powtarzasz?
Oparł czoło o czoło Azamiego i uśmiechnął się, wciąż obejmując jego szyję.
- Bo cieszę się, że mnie nie nienawidzisz.
Prawda była taka, że owszem, na początku Azami wyznawał te wszystkie zasady. Chciał poczekać do ślubu z niektórymi rzeczami, ale w momencie, gdy się zakochał, gdy spędzał z Kumonem tak wiele czasu, czasem chciał złapać go za rękę, zmierzwić mu włosy, przytulić, czy nawet pocałować. Chciał jego bliskości i nie mógł z tym wszystkim czekać, bo kto wie, czy będą w stanie w ogóle kiedykolwiek wziąć ślub. 
- Nie ma mowy, żebym cię znienawidził - wyznał i pocałował Kumona w czoło. - I następnym razem, kiedy będziesz chciał mnie pocałować, po prostu... zrób to - szepnął zawstydzony, a twarz Kumona rozpromieniła się jeszcze bardziej.
- Mhm! Tak zrobię!
Mówiąc to, oczywiście, Azami nie spodziewał się, że ten następny raz, nastąpi kolejnego dnia, gdy tylko wróci ze szkoły. Nie spodziewał się, że pocałuje go na powitanie w salonie pełnym ludzi. Nie spodziewał się też, że część ludzi zupełnie nie zwróci na nich uwagi, a część tylko uśmiechnie się, ponieważ przecież wszyscy już dawno wiedzieli.

2 komentarze:

  1. LOW YÓ TEŻ BEJBICZKU
    /black ale incognito

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    kochana no ja tak informacyjnie,  bo jednak troszkę czasu już upłynęło, a tu ani widu ani słychu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy