Fandom: Tokyo ghoul
Realia: Nie-mangowe, współczesne
Pairing: Shiro!Kaneki Ken x Kuro!Kaneki Ken
Rozdział: 3
Gatunek: Romans, yaoi, humor, dramat
Od autorki: Jestem padnięta i już nie chce mi się po raz kolejny tego w tej chwili sprawdzać. Jeśli są błędy, to poprawię je w najbliższej przyszłości, dziś nie mam już sił. Przy opisie dnia Shiro bardzo pomogła mi Akatsu, za co ogromnie jej dziękuję.
Powoli zbliżamy się do momentu kulminacyjnego opowiadania, mam nadzieję, że jeszcze was nie zanudziłam. Zapraszam do czytania ;3
Nienawidził chodzić do szkoły.
Musiał ubierać się do niej tak zwyczajnie. Tego dnia zdecydował
się na biały t-shirt, czarną kamizelkę i jeansy. Nie zrobił
sobie makijażu ani nie założył kolczyków. Czuł się taki...
bezbarwny.
Spojrzał sobie w oczy w lustrzanym odbiciu.
Gdyby nie to, że rodzice utrzymują go za chodzenie do szkoły, już
dawno rzuciłby to w cholerę.
- Szlag by to – warknął i splunął w lustro.
Przechodząc przez kuchnię, chwycił termos z kawą, paczkę
papierosów i wyszedł z domu, zabijając w myślach na milion
sposobów osobę, która wymyśliła lekcję na ósmą rano.
Odpalając fajkę przypomniał sobie następny powód, dla którego
tak bardzo nienawidził szkoły. Miał pieprzone osiemnaście lat,
zarabiał na siebie i mieszkał sam, a nie mógł nawet wyciągnąć
papierosa, bo wszędzie czaili się nauczyciele gotowi rozstrzelać
go za jedno błogie wciągnięcie dymu do płuc.
No, ale zaraz... w szkole był przecież uważany za ideał. Dobrze
się uczył, był wysportowany i towarzyski. Uśmiechnął się
szyderczo na sama myśl o ludziach z jego liceum.
- Idioci – parsknął i wyrzucił peta przez ramię.
Shiro nie miał żadnego przyjaciela i nie szukał go. Gardził
ludźmi ze szkoły. Wszyscy coś od niego chcieli, każde ich słowo,
czyn i gest były wykonywane przez nich pod publiczkę. Chcieli się
przy nim wybić w szkolnym rankingu popularności; przelecieć go;
dowiedzieć się czegoś więcej, by zaspokoić swoją ciekawość.
Shiro nienawidził interesownych ludzi, dlatego z rozkoszą ich
wykorzystywał. Niech biorą, co chcą, jemu i tak nie zależy, o ile
dostanie coś w zamian. Często bawił się ich kosztem. Lubił łamać
ludzi, szczególnie takich, którzy w jego oczach znaczyli nie więcej
niż wypalony przez niego papieros.
Wszedł na dziedziniec i z miejsca przybrał na twarz swoją
standardową minę. Pewne siebie spojrzenie wraz z delikatnym
zawadiackim uśmiechem. Jak na zawołanie, dwie dziewczyny stojące
po jego lewej stronie zaczęły nerwowo do siebie szeptać. Shiro
widząc to, machnął do nich, na co odpowiedziały cichym piskiem.
Żałosne, po prostu żałosne, pomyślał, czym wy się tak jaracie?
Nic o mnie nie wiecie, a gdybyście wiedziały chociaż połowę, to
by wam tapeta pospadała z twarzy.
Większość lekcji spędził na grzebaniu w telefonie. Jakimś cudem
nauczyciele albo tego nie widzieli, albo widzieli, ale mieli to w
nosie, bo i tak miał zadowalające oceny.
W czasie ostatniej lekcji Shiro był już tak znudzony, że przez
okno zaczął obserwować uczniów na dworze.
No proszę, proszę, kogo my tu mamy? Bezwiednie przygryzł wargę.
Przez dziedziniec biegł Kuro. Wyglądał, jakby się gdzieś bardzo
śpieszył. Potknął się oczywiście, przechodząc przez bramę, na
co Shiro cicho parsknął śmiechem. Typowe.
Mój mały, niewinny dzieciaczek, pomyślał i przesunął palcem po
pustych dziurkach w uchu.
Na początku chciał go poznać tylko i wyłącznie dlatego, że
zainteresował go jego wygląd. To niezwykłe spotkać swojego klona,
a tym bardziej klona o tym samym nazwisku.
Podczas ich pierwszego spotkania, Kuro nie wykazał się niczym
specjalnym, jeżeli chodzi o jego osobę. Nie miał gracji, był
skończoną pierdołą, jąkał się, gdy ktoś za bardzo się do
niego zbliżył, poza tym ciągle siedział z nosem w książkach. Z
początku Shiro poczuł się mocno zawiedziony, jednakże po bliższym
poznaniu chłopaka, w jego głowie zrodziła się myśl, o której
nie był w stanie zapomnieć: A gdyby tak zabawić się niewinnością
Kuro Złapać go, splamić, sprawić, żeby na jego oczach cała ta
krucha powłoka rozpadła się w pył. Napawało go do adrenaliną.
Chciał jej więcej, dla niej żył.
Irytowała go ta niewinna i czysta dusza Kuro, ale też mu jej
zazdrościł. Jemu nigdy nie dane było być tym dobrym. Cale jego
życie to pieprzony syf, z którym sam musiał sobie radzić. Dlatego
tym bardziej chciał się na nim wyżyć. To był jego główny cel i
wiedział, że nie spocznie, póki nie złamie czarnowłosego Kena
Kanekiego
Wyprostował się na swoim krześle i przygryzł palec. W takim razie
pojawiało się pytanie, jak to zrobić, by ten gówniarz nie
domyślił się jego intencji i jadł mu z ręki? Nie znał się na
ludziach, zazwyczaj obcował z osobami, których moralność upadła
lata temu i nie musiał się zastanawiać nad tym, co wypada, a co
nie. Cóż... ma jeszcze czas. Nie od razu przecież Rzym zbudowano.
Słysząc dźwięk dzwonka, powoli wstał z krzesła i ruszył do
wyjścia.
- Shiro! Idziesz dzisiaj na trening? - Zaczepił go jeden chłopak z
jego klasy. Zupełnie o tym zapomniał.
- Sorry, ale kiepsko się dzisiaj czuje – rzucił. To była chyba
najbardziej oklepana wymówka, jaką znał świat. Gratulacje, Kaneki
Kenie, popisałeś się elokwencją.
- A spoko, to zdrowia życzę - zawołał chłopak i poszedł w swoją
stronę. Shiro zmrużył oczy. Najwyraźniej na ameby umysłowe ta
wymówka działa.
Pierwsze co zrobił po powrocie do domu, to włączył swoją
ulubioną płytę In This Moment tak głośno jak się tylko dało i
padł na kanapę z papierosem w ustach.
- Umrę na raka, lalala - zanucił i podpalił go. Pierwszy utwór
zaczął dudnić mu w uszach. Adnenalize, idealnie. Uśmiechnął się
sam do siebie i wolną ręką przeczesał sobie włosy.
- Powiedz mi, fajko, moja najlepsza przyjaciółko, co powinienem
zrobić ze swoim życiem? - zapytał, głęboko się zaciągając. -
Mam wyjść z domu? Iść się rozluźnić? O tak, zawsze wiesz, na
co mam ochotę.
Zeskoczył z kanapy i w rytm muzyki ruszył do łazienki. Zdjął
soczewkę, a czerwone oko zabłyszczało niebezpiecznie. Podśpiewując
pod nosem słowa piosenki, powoli zaczął zakładać wszystkie
kolczyki. Miał ich dużo jak na chłopaka: siedem w lewym uchu,
tunel w prawym i kolczyk w wardze połączony z uchem cienkim
łańcuszkiem.
Uśmiechnął się do swojego odbicia. W końcu zaczął wyglądać
jak prawdziwy on. Nagle przypomniał sobie minę Kuro, kiedy pierwszy
raz go takim zobaczył, to jak lustrował go wciąż i wciąż
bezwiednie wzrokiem. Uwielbiał jego oczy. Były bardzo głębokie i
wyrażały z pewnością więcej niż jego słowa czy zachowanie.
Shiro wyciągnął kosmetyki i wziął się za makijaż. W jego
umyśle zaczęły pojawiać się obrazy. Ciekawe, jak wyglądałyby
oczy Kuro, gdyby znaleźli się w innych, bardziej jednoznacznych,
sytuacjach.
„I can't deny I'd die without this
Make me feel like a god
Music, love and sex.
Adrenalize me”
Potrząsnął głową. Nie, nie i jeszcze raz nie. Dzisiejszego dnia
koniec z myślami o tej pierdole. Za dużo tym rozmyślał i napawało
go to zbyt wielką ekscytacją. Dawno nie miał jakiegoś ambitnego
celu, a ten sam do niego przyszedł. Jednakże czasem warto spasować
na trochę.
Skończył układać włosy, założył na siebie czarną koszulkę z
logiem The Cure, czarne rurki, długi srebrny naszyjnik z krzyżem,
ukochane pierścionki i ulubione czarne półbuty. Przyszła pora, by
się zabawić.
W klubowym tłumie czuł się osamotniony, będąc jednocześnie
rozbieranym przez dziesiątki spojrzeń. Udawał, że nie widzi
głodnego wzroku osób dookoła. Tak, kochał to. Kochał zwracać
uwagę innych osób.
Rozejrzał się dookoła, nie wypatrzył jednak nikogo ciekawego.
Westchnął ciężko. Wychodzi na to, że jednak dzisiejszej nocy nie
będzie bawił się tak dobrze, jak tego oczekiwał.
Niebieskie, zielone, czerwone i fioletowe światła oślepiały go ze
wszystkich stron. Głośna muzyka powodowała, że krew w żyłach
płynęła mu szybciej, a zapach fajek zmieszany z alkoholem i potem
sprawiał, że coraz bardziej kręciło mu się w głowie.
Podszedł pewnym krokiem do baru, gdzie, jak na zawołanie,
przysiadła się do niego dziewczyna w krótkiej czerwonej sukience.
Odgarnęła fioletowe włosy, zsunęła niżej okulary i spojrzała
na niego uwodzicielsko. Była przepiękna. Shiro poczuł, że ta noc
będzie jednak ciekawa.
Następnego dnia rano obudził się w nieswoim łóżku. Towarzyszył
mu ból głowy i suchość w gardle.
Shiro przyciągał uwagę. Jego wyzywające spojrzenie, dumnie
uniesiona głowa, lekko kpiący uśmiech. To wszystko sprawiało, że
ciężko było odwrócić od niego wzrok.
Dla kontrastu Kuro łatwo było przeoczyć. Jego styl był nijaki,
wzrok często wbijał w ziemię albo w grube tomiszcza, które ze
sobą nosił. Wolał pozostawiać w cieniu, nie lubił być w centrum
uwagi.
Wszyscy w szkole już wiedzieli. Zawsze ukradkiem, nigdy otwarcie,
obserwowali, jak między tą dwójką buduje się relacja. Kuro był
tym tak skrępowany, że najchętniej nie rozmawiałby z nim w szkole
wcale, ale z drugiej strony tak lubił jego towarzystwo, że nie
chciał sobie tego odmawiać.
Tym razem Shiro czekał przy szatni na wuef. Podszedł do niego, mimo
ciekawskich spojrzeń, które czuł na plecach i razem wyszli ze
szkoły. Kuro musiał kupić coś w zoologicznym, dlatego poszli
dłuższą drogą. Shiro zapowiedział się oczywiście, że
odprowadzi go do domu, więc musiał mu towarzyszyć w trakcie
zakupów.
- Daj mi tę torbę.
- Poradzę so-! Mówię przecież!
Nie zważając na sprzeciwy, Shiro zabrał Kuro zakupy, dotykając
przy tym, niby przypadkiem, jego dłoni.
- Nie kłóć się ze starszymi – powiedział tylko i gdy Kuro już
chciał odpowiedzieć, zatrzymał się. Coś na wystawie przyciągnęło
jego uwagę. Tym czymś był naszyjnik, a dokładniej dwie połowy
naszyjnika. Chińskie yin-yang podzielone na ciemną i jasną część.
Kuro dostrzegł na jego ustach delikatny uśmiech.
- Hm! Lubię ten motyw – wyjaśnił, jak gdyby zdał sobie sprawę
z chwili własnej słabości. - Chodź już lepiej, nie mamy całego
dnia.
Miał rację. Kuro szedł tego dnia do pracy, a za kolejne spóźnienie
Touka urwie mu głowę.
Rozstali się pod jego domem, z którego Kuro i tak szybko się
ewakuował. Udało mu się na szczęście nie spóźnić i uniknąć
bury. Na miejscu jednak czekała go niespodzianka, która powoli
wyprowadzała Toukę z równowagi. Przy jednym ze stolików siedział
młody mężczyzna. Wyróżniał się bardzo swoim wyglądem. Był
niezwykle przystojny, do tego elegancko ubrany i biła od niego
niesamowita aura dostojności. Spojrzał na Kuro, który aż
przystanął. Nie wyglądało jednak na to, by mężczyzna miał
zamiar zrobić coś więcej, dlatego odwrócił się i poszedł
przygotować do pracy. Jednak spojrzenie jego oczu towarzyszyło mu
do końca zmiany.
Hide czuł, co się święci. Widział, jak Kaneki powoli coraz
bardziej cieszy się na każde spotkanie z Shiro; jak chce mu
sprawiać przyjemność; jak nie może zrezygnować ze spędzenia z
nim popołudnia. Kaneki poświęcał też trochę mniej czasu
czytaniu i nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. W pełni
świadomie zgadzał się na spędzanie większości dnia poza domem, czego zwykle
nie robił.
Hide wiedział, co zaczyna kiełkować w jego przyjacielu. Ku
własnemu przerażeniu zauważył też, że Kaneki nie zdaje sobie z
tego sprawy. Wyczuwał tragedię i miał zamiar jej zapobiec.
Jeśli Shiro miał kiedykolwiek wrażenie, że czegoś mu się
cholernie mocno nie chce, tego dnia nie chciało mu się tego sto
razy bardziej. Pójście do szkoły sprawiło mu większa trudność
niż zwykle, nie wspominając nawet o podniesieniu się z łóżka.
Gdy już miał wrażenie, że zrobi krzywdę kolejnej osobie, która
do niego podejdzie, pojawił się Kuro z tym swoim niewinnym,
zupełnie niczego nieświadomym uśmiechem. Och, jaką miał ochotę
zedrzeć mu go z twarzy.
Kuro pokazał mu ręką, by za nim poszedł i skręcił w boczny
korytarz. Zaraz miała rozpocząć się lekcja i prawie wszyscy byli
już w klasach. Nawet zobaczenie Kuro o tej godzinie na korytarzu
było zaskoczeniem. Zazwyczaj widywali się dopiero na przerwie
obiadowej.
- No co tam, młody? Trochę się śpieszę – mruknął, gdy
przystanęli.
Kuro wydawał się być wyjątkowo mocno speszony, o wiele bardziej
niż zwykle, co było dziwne, bo znajdowali w końcu w miejscu, gdzie
nie było ludzi, którzy mogliby w nich wlepiać spojrzenia.
- W sumie nie planowałem tego zrobić tak... z samego rana, ale
jakoś... nie mogłem się doczekać. - Uśmiechnął się i dał mu
lekko pogniecioną kopertę. Wyglądało na to, że ze zdenerwowania
miął ją w rękach.
Shiro nie spodziewał się, że coś tego dnia poprawi mu humor, nie
spodziewał się też, że Kuro, którego do tej pory traktował tak
jedynie dla zabawy, coś mu da.
W kopercie znajdował się naszyjnik - ciemna cześć tego Yin-yang,
które ostatnio widzieli, ale to wystarczyło, by Shiro doznał szoku.
Przez chwilę wpatrywał się bez ruchu w Kuro.
- Ty... dlaczego mi to dałeś? - zapytał lekko zachrypniętym
głosem.
- Bo... podobało ci się, prawda? Myślałem, że się ucieszysz.
Shiro był szczęśliwy, oczywiście, że był, ale jednocześnie
jego zaskoczenie było tak wielkie, że w pierwszej chwili nie był w
stanie tego okazać.
- Kuro... Kurwa. – Zakrył twarz dłonią, odchylając przy tym
głowę do tyłu i odetchnął. Nie wiedział, jak powinien
zareagować. To chyba pierwszy raz, gdy ktoś dał mu coś tylko po
to, by go uszczęśliwić, bez żadnych ukrytych intencji.
- No cieszę się, serio. Cieszę się jak cholera. - I jego uśmiech
to Kuro udowodnił. - Ale co z drugą połową?
Kuro sięgnął pod swoją koszulkę i wyciągnął białą połowę,
która wisiała już na łańcuszku. To było bardzo śmiałe
posunięcie.
- Chyba się nie obrazisz, co?
Gdy spojrzał na niego spod grzywki, Shiro miał wrażenie, że
zaczyna przepadać. Zmierzwił mu lekko włosy i nawet nie zauważył,
kiedy jego dłoń zsunęła się i pogłaskał Kuro po policzku.
Z chwili zadumy wyrwał go dzwonek, na którego dźwięk Kuro od
razu chciał pobiec do klasy.
- Hej, czekaj. - Shiro złapał go za kołnierzyk i pomachał kopertą
przed twarzą. - Może najpierw mi to zapniesz, hm?
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam.
OdpowiedzUsuńTyle w temacie. ♡
Cieszyłam się, że mam do nadrobienia dwa rozdziały i co? i już się skończyło u.u
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadania, życzę dużo weny, bo nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
Natknęłam się na to opowiadanie całkiem przypadkiem i... Jejku podoba mi się! Niebanalne i do końca trzymające w niewiadomej jak się ono zakończy. Na pewno zostanę na tym blogu na dłużej.^^
OdpowiedzUsuńZ cichą nadzieją czekam jednak na pozytywne zakończenia tego opowiadania. xd
Życzę Ci nadal głowy pełnej świetnych pomysłów i czasu do pisania tego dla nas!
Jejku *^*
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga przez fanpage, a dokładniej to dzięki tym pocky game filmikom. I powiem że tak dodałam do zakładek, ale za czytanie się nie zabrałam...
Ale teraz mogę śmiało powiedzieć że żałuję. Żałuję że nie zabrałam się za to wcześniej, a zarazem że nie poczekałam jeszcze chwili. Teraz chcę po prostu czytać kolejne rozdziały, i dlatego żałuję że nie poczekałam aż będzie ich więcej.. z drugiej strony żałuję że nie zabrałam się za to wcześniej, bo jak to możliwe że taka perełka mi umknęła?!
Jak na chwilę obecną opowiadanie strasznie wciąga, no i jest nieprzewidywalne. Świetny styl, i kreacja postaci :3
Czekam na dalsze rozdziały! <3
Rany, kocham Shiro. Mam nadzieję, że tyle wystarczy XD
OdpowiedzUsuńPostacie, fabuła, opis przeżyć, opis czegokolwiek jest idealny. Strasznie mi się podoba, naprawdę się wczuwam i przeżywam wszystko z danym bohaterem. Uwielbiam Kuro, ale bardziej utożsamiam się z Shiro, postępuję podobnie do niego. Nie chcę by to opowiadanie kiedykolwiek się skończyło ;-;
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały.
Dobre Dobre :D
OdpowiedzUsuń