niedziela, 8 listopada 2015

5/9 Niekompletni

Tytuł: Niekompletni
Fandom: Tokyo ghoul
Realia: Nie-mangowe, współczesne
Pairing: Shiro!Kaneki Ken x Kuro!Kaneki Ken
Rozdział: 5
Gatunek: Romans, yaoi, humor, okruchy życia
Od autorki: No! Udało się, choć walczyłam z tym rozdziałem i napisanie go było dla mnie bardzo bolesne. Ciekawa jestem waszej reakcji na poniższe wydarzenia, ale nie działajcie zbyt pochopnie. Nie wszystko jest tu takie, jakie się wydaje :)
Smacznego.
ps//wybaczcie, że wygląd tekstu jest taki a nie inny, chciałam dodać rozdział jak najszybciej. Postaram się to naprawić w najbliższym czasie.



W poniedziałek ani we wtorek Kuro nie poszedł do szkoły. Martwił się i dobrze wiedział, że i tak nie mógłby się skupić na przerabianym materiale.
Westchnął i odłożył książkę na bok. Nawet czytanie najlżejszych dzieł Takatsuki sprawiało mu problem. Jadał niewielkie posiłki, nigdzie nie wychodził i nie rozstawał się ze swoim telefonem nawet na chwilę. Mama Hide pracowała za granicą, a tata był w tej chwili na wyjeździe służbowym. Dopóki choć jedno z nich nie wyrazi na to zgody, nie uzyska żadnych informacji.
Raczej dobrze się trzymał, mimo ciągłego niepokoju, ale przychodziły też takie momenty, gdy niekontrolowanie zaczynał płakać. Osuwał się wtedy na podłogę albo najbliższy mebel. Nie mógł sobie wyobrazić życia bez Hide. Bez jego głupawych żartów, ciągłych wiadomości, kulek papieru, którymi zwracał jego uwagę na apelach. Bez wspólnego oglądania gwiazd, objadając się burgerami i frytkami. Nie wyobrażał sobie, komu mógłby się wygadać, gdyby coś się wydarzyło.
- Hide, nie zostawiaj mnie samego... - wył w tych chwilach. Mimo świadomości, że nic nie zagraża jego życiu, Kuro był bardziej przerażony niż kiedykolwiek.


Kiedy się wybudzał, nie miał pojęcia, co się właściwie stało i gdzie jest. Po ciągłym pikaniu aparatury rozpoznał, że to szpital. Usiadł, aż zakręciło mu się w głowie.
- O, super - skomentował, gdy dostrzegł, że ma nogę w gipsie. - Jasne, tego mi było jeszcze potrzeba.
- Wreszcie się pan obudził, panie Nagachika?
- Wreszcie? To ile ja spałem?
Pielęgniarka uśmiechnęła się lekko. Musiała być przyzwyczajona do takich zachowań.
- Prawie cztery dni - odpowiedziała.
W takim razie, według obliczeń Hide, musiał być poniedziałek lub wtorek.
- Może mi pani powiedzieć, co się właściwie stało?
Westchnęła i usiadła obok niego.
- Wygląda na to, że masz lekkie zaburzenia pamięci przez wstrząs mózgu - stwierdziła i zaczęła opowiadać. Z zeznań świadków wynikało, że jechał w słuchawkach na uszach, co mogło zmniejszyć jego czujność. W pewnym momencie wjechał w słupek odliczający kilometry i wpadł do rowu, łamiąc przy tym nogę. W wyniku uderzenia doznał też wstrząsu mózgu, dlatego podawano mu leki, przez które spał te kilka dni.
Opadł z powrotem na poduszki i podziękował pielęgniarce, która zaraz potem wyszła. Był tak skupiony na układaniu w swojej głowie tego, co chciał powiedzieć Kanekiemu, że wylądował w rowie. Po prostu ekstra!
Chwila.
Kaneki!
Usiadł  gwałtownie i rozejrzał się za swoim telefonem. Gdy tylko zgarnął go z szafki, wykręcił numer.
- Halo? Kaneki? Hej, to ja, Hide.
W słuchawce oprócz westchnienia ulgi usłyszał jeszcze płacz.


Jego frustracja nie mijała, do tego chęć zobaczenia Kuro na przerwach zbyt mocno go irytowała. Nie rozumiał tego zainteresowania i zniecierpliwienia, ale najbardziej nienawidził faktu, że jego cel się zmieniał. Nadal chciał zdobyć Kuro, ale prócz ciała, pragnął też przejąć jego umysł i myśli. Stał się zaborczy i marzył o tym, by Kuro myślał tylko o nim i chciał go tak mocno jak on sam.
Nigdy wcześniej nie obchodziło go, co inni ludzie o nim myśleli, a teraz nie mógł przestać zastanawiać się, jaką Kuro ma opinię na jego temat i co uważa o czasie z nim spędzonym. Nie znał tych uczuć. A raczej chciał o nich zapomnieć.
Chodził po szkole niczym tykająca bomba.
Zdobędę to, czego chciałem. Nie po to tyle się męczyłem z tym dzieciakiem, by teraz odpuścić, pomyślał, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze w szkolnej łazience. Wory pod jego oczami jeszcze bardziej się pogłębiły, oczy błyszczały mu niebezpiecznie, ale najgorsza była soczewka, która piekła go na tyle mocno, że oczy zaczęły mu łzawić.
Pochylił się nad zlewem, wpatrując się w swoje buty. Odetchnął głęboko parę razy. Nie pomogło. Krzyknął z bólu.
- KURWA! - syknął i nie mogąc już wytrzymać, wyjął soczewkę, mrugając szybko.
- Nie... Chyba mnie popierdoliło. Wychodzę stąd. Muszę stąd wyjść. Natychmiast. Nie mogą mnie zobaczyć w tym stanie...-  rzucił pod nosem i z ciągle łzawiącym okiem ruszył korytarzem w kierunku wyjścia.
Nie możecie tego zobaczyć. Nie patrzcie mi w oczy, myślał i z dłonią na lewym oku biegł już przez dzieciniec z plecakiem na ramieniu. Porzucona soczewka pewnie ciągle leżała gdzieś na podłodze toalety.
Potrącił kogoś po drodze.
- Przepraszam....Shiro? - zapytał zatroskany głos.
- Zostaw mnie! - wrzasnął i z opuszczoną głową uciekł od nieznajomego.
Dobiegł do domu. Chciał krzyczeć, bo frustracja i niepokój w jego sercu rosły z sekundy na sekundę. Osunął się po ścianie, patrząc się tępo w sufit. Przed oczami widział pogardliwe spojrzenia jego rodziców i twarze przyjaciół, którzy szyderczo się z niego śmiali.
- Nie teraz, do cholery. - Potrząsnął głową i wyszedł chwiejnym krokiem na balkon z papierosem w ustach. Wypalił go w przeciągu minuty i od razu zapalił kolejnego.
- Zniszczę cię, gówniarzu. Zobaczysz. Wkurwiasz mnie coraz bardziej - warknął i usiadł po turecku na płytkach, zamykając oczy. Czuł, że musi się napić. I przespać z kimś. Spuścić z siebie ten nadmiar uczuć, ale nie miał czasu na szukanie po klubach.
Wypuścił dym przez nos. Nikotyna płynęła mu już w żyłach, a on sam powoli się uspokajał. Nagle wpadł na pewien pomysł i chwycił za telefon.
Najprzystojniejszy mężczyzna, z jakim kiedykolwiek miał okazję się przespać. Zapisał sobie jego telefon tak na wszelki wypadek. W końcu nie na co dzień spotyka się kogoś takiego: Sora był bardzo wysoki i lekko umięśniony; całe jego ramiona i plecy pokrywały tatuaże. Nie nosił kolczyków i makijażu, ale czarne włosy miał starannie zaczesane na bok, a to co Shiro lubił w nim najbardziej to jego zielone oczy, które przeszywały go tamtej nocy na wylot.
Wiedział, że Sora nie odmówi na zaproszenie, a Shiro potrzebował dotyku drugiej osoby by się wyżyć i stracić to nieprzyjemne uczucie frustracji i przywiązania.
Napisał wiadomość. Zaprosił go do swojego ulubionego baru, który mieścił się w bocznej uliczce jego osiedla. Sora odpisał niemal natychmiast. Shiro uśmiechnął się pod nosem.
- Wiedziałem, szmato.
Ruszył do toalety, by się naszykować. Jego strój sugerował dokładnie to, na co Shiro tak naprawdę miał ochotę. Założył koszulkę odkrywającą mu całe plecy w tym jego tatuaż oraz lateksowe spodnie. Nie dbał o staranny makijaż, za bardzo się śpieszył.
Sora stał już pod barem, kiedy Shiro do niego szedł. Zmierzył go głodnym wzrokiem. Dobrze.
Weszli do obskurnego baru, gdzie łysy barman sam był bardziej pijany niż połowa klientów. Shiro sekundę po wejściu zabrał ze sobą całą butelkę wódki. Sora idąc za nim, uśmiechał się szeroko.
- Widzę, Kaneki, że masz dzisiaj niebywałą ochotę zaszaleć - rzucił i przejechał palcem po skolopendrze na jego plecach.
- A żebyś wiedział. Dzisiaj masz się wyzbyć wszelkich hamulców, rozumiesz? I tak, czuj się wyróżniony, bo z nikim nie sypiam więcej niż jeden raz - powiedział Shiro, odwracając się na pięcie i pocałował Sorę mocno w usta. Tamten ścisnął jego pośladek i popchnął lekko na kanapę. Shiro od razu rozlał im alkohol po kieliszkach.
- Cieszę się. Za co pijemy? - Sora usiadł obok niego, podnosząc swoje szkło.
- Za wolność - rzucił Shiro pogardliwym tonem i przechylił kieliszek do dna.
Po paru godzinach Shiro prawie leżał na stole. Sora masował mu plecy, raz po raz podgryzając jego zakolczykowane ucho.
- Kaneki... Myślę, że już dłużej tutaj nie wytrzymam. Chodźmy do Ciebie - powiedział, podnosząc go do pozycji stojącej.
Shiro nie miał pojęcia, jak znaleźli się na górze. Wiedział tylko, że są w chwili obecnej plątaniną rąk i nóg. Świat wirował niebezpiecznie, a usta Sory całowały go z pasją, której Shiro tak bardzo potrzebował. Obijali się o ściany, starając się dostać do sypialni.
Shiro złapał kolejną swoją regułę - wpuścił kochanka do swojego domu. Nieważne.
Shiro nie mógł już prawie ustać na nogach, alkohol wyzbył go wszelakich emocji i jedyne czego chciał, to oddać swoje ciało byle jakiej osobie. Znowu.
Upadł miękko na łóżko, a Sora zawisnął nad nim. Nie czekając, złapał za czarne włosy i przyciągnął go do siebie. Pocałunek był długi, pełen gryzienia po wargach, drapania po plecach i westchnień.
- Koniec. Przeginasz - warknął Sora i zdjął z Shiro jego koszulkę, na co od razu wygiął plecy w łuk.
- Tak. Jak chcesz, mogę jeszcze trochę cię powkurwiać, nim w końcu zdecydujesz się zrobić to, co do ciebie należy - rzucił z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. Sora zabluźnił pod nosem i zaczął gryźć go po obojczykach, nim przesunął się na jego klatkę piersiową.
Shiro krzyknął. Nie był do tej pory świadom, jak bardzo tego potrzebował.
- Więcej! - nakazał, przejeżdżając piętą po plecach Sory
- Dostaniesz to, niewyżyty małolacie. - Ugryzł go w podbrzusze, aż Shiro zaczął się wić. Nie mógł dalej czekać. Otworzył szeroko oczy.
Nagle w jego mózgu zagościła niespodziewana i bardzo niechciana myśl. Jaką minę miałby Kuro, gdyby go teraz zobaczył? Rozłożonego na łóżku jak dziwka z obcym kolesiem między nogami. Wyobraził sobie pogardę w jego oczach i zniesmaczoną minę. Nie. Tylko nie to. Dlaczego akurat teraz?
Poczuł pocałunki na udach. Kuro przed jego oczami zaczął znikać.
- Pośpiesz się, kurwa mać! - krzyknął, rozkładając szerzej nogi.
- Zaskakujesz mnie. - Sora przesunął dłonią po całej jego nodze.
- Jak ty nie zrobisz tego, co do ciebie należy, to ja wezmę się za cie... - słowa Shiro przerwał telefon. Spojrzeli się po sobie zdziwieni.
- Zostaw to - rozkazał Sora, ale Shiro już miał telefon w ręku, tępo patrząc się na wyświetlacz.
Dzwonił Kuro. Niemożliwe, no to jest, kurwa, po prostu niemożliwe. Wbrew swojej woli odebrał. Przywitało go siąkanie nosem wywołane zapewne przez płacz. Shiro wyleciał z łóżka jak torpeda, podchodząc szybko do okna. Alkohol nagle zaczął krążyć w jego żyłach, więc podparł się ręką, by świat nie wirował aż tak dookoła niego.
- Młody, co jest? - spytał się niby znudzonym głosem. Czuł na sobie zirytowany wzrok Sory.
- Shiro... Boże... Znaczy... Hide jest cały. Obudził się i... dzwonił do mnie. Wyjdzie z tego. Wyjdzie. - Kuro mówił do niego tak, jakby sam jeszcze w to nie uwierzył.
Shiro czuł jak mimowolnie się uśmiecha, a w jego sercu gości błogie poczucie ulgi. Otworzył szeroko oczy. Ale czemu? Dlaczego jest taki szczęśliwy z tego powodu?
- Łał, to świetnie - rzucił lekko trzęsącym się głosem.
- Jutro idę do szpitala. Chciałbym, żebyś poszedł ze mną, przecież bardzo mi pomogłeś. O nie! Obiad mi się przypala. Musze kończyć! - Kuro rozłączył się, a Shiro wolno opuścił telefon, nadal patrząc się tępo przed siebie.
Co to za chora sytuacja...? Poczuł na sobie dłonie Sory. Skoczył jak oparzony. W końcu to zrozumiał. I pogodził się z tym. Za późno się zorientował. Przegrał.
- Nie dotykaj mnie. I wypierdalaj z mojego domu.
Sora bez słowa wyszedł z domu Shiro. Nie dbał o jego opinię. Zasady są zasadami, a Shiro jest osobą, która je stworzyła.
Usiadł na parapecie. Po dwóch latach pierwszy raz zaufał komuś i wpuścił go do swojego życia.
Złamał swoją własną zasadę. Żeby było śmieszniej, ta osoba była ostatnią osobą, której chciał pozwolić się do siebie zbliżyć. Wybuchnął śmiechem.
Co za ironia.


Kuro był podekscytowany i zestresowany, ale przede wszystkim nie mógł się doczekać wizyty w szpitalu. Chciał już zobaczyć Hide i na własne oczy przekonać się, że nic mu nie jest.
Chodził w tę i z powrotem po swoim salonie, pił sok szklanka za szklanką, sprawdzał czy wszystko wyłączył i czy zabrał to, co chciał zawieźć Hide. Nagle przypomniało mu się, że zostawił u niego niedawno swoje PSP i poszedł go poszukać.
W tym czasie Shiro stanął przed jego drzwiami. Zapukał i w odpowiedzi usłyszał głośne "wejdź!".
Salon Kuro był... pełen książek. Przez moment miał wrażenie, jakby znalazł się w bibliotece, a nie w domu licealisty.
Odwrócił się, słysząc rumor za drzwiami i nagle...
- O kurwa!
Shiro wylądował na podłodze. Potknął się, ale przecież nic tu nie stało jeszcze chwilę temu, więc jak, co cholery, miał się wywalić?
- Sasaki!
Kuro podszedł do Shiro i chciał pomóc mu wstać. Wtedy zobaczył za nim czarnego kundelka podobnego trochę do jamnika.
- Ty masz psa? - zapytał, podnosząc się.
- Tak.
Shiro skrzywił się. Nie lubił psów, mimo że ten wydawał się być całkiem uroczy. Jak mu się bardziej przyjrzał, to przypominał trochę Kuro. Obaj mieli równie naiwne spojrzenie.
- Jesteś gotowy?
- Gotowy - odpowiedział Kuro.
Patrząc na niego, od razu można było zauważyć różnicę w nastroju. Chodził wyprostowany, bardziej żwawy, więcej mówił, ale przede wszystkim znów się uśmiechał. I to uspokajało Shiro. Kuro już nie cierpiał. Odczuł ulgę po telefonie Hide, a Shiro ucieszyło, że od teraz będzie już spokojny.


Czekając na wizytę Kanekiego, Hide ułożył sobie w głowie po raz kolejny, co dokładnie mu powie. Nawet rozpisał to sobie w punktach na kartce, do czego nakłonił go staruszek z sali obok. Wykładał kiedyś na uniwersytecie i dużo ze sobą rozmawiali od czasu, gdy się obudził. Wówczas stwierdził, że wszystko będzie sobie notował i rozpisywał. Założył nawet do tego specjalny zeszyt.
Spojrzał na telefon. Kaneki niedługo powinien być. Miał nadzieję, że jeszcze nie wydarzyło się nic złego. Z okna swojej sali zauważył Kanekiego i Shiro. Hm... To mu zdecydowanie popsuło plany, ale możliwe, że tylko go odprowadzał.
Nie odprowadzał. Przyszedł go odwiedzić razem z Kanekim, który od wejścia dopadł do jego łóżka, sprawdził z każdej strony, co mu się stał i co go boli, po czym mocno go przytulił.
- Hej, Kaneki, żyję przecież.
- Tak się bałem - westchnął głośno z ulgą i usiadł na taborecie przy jego łóżku. Hide spojrzał na Shiro, który kiwnął na niego głową.
- Cześć, kaleko. Fajnie, że jesteś cały.
- Dzięki - mruknął w odpowiedzi.
- Ee... Shiro bardzo mi pomógł, kiedy miałeś wypadek... dlatego chciałem, żeby przyszedł tu ze mną. Chyba ci to nie przeszkadza.
- Pff! Nie, no coś ty. - Dyskretnie odłożył swój zeszyt do szuflady i uśmiechnął się. - No to... co się u was działo? - zapytał.
Shiro przysunął sobie krzesło i usiadł obok Kanekiego.
- Lepiej nam powiedz, co żeś takiego wyrabiał, że wylądowałeś w szpitalu.
Hide wywrócił oczami, jakby nic się nie stało, a oni tylko wyolbrzymiali.
- Oj no. Nic takiego - mruknął i zaczął opowiadać. Kaneki nie miał pojęcia, jak zareagować na głupotę przyjaciela, Shiro za to parsknął śmiechem.
- Czyli co? Tak w skrócie wjebałeś się na rowerze do rowu i złamałeś nogę?
- No... można tak powiedzieć.
Reszta wizyty polegała na rozmowie Hide i Kanekiego, do której Shiro raz na jakiś czas coś od siebie dorzucał. Wciąż jednak z nimi siedział i nie wychodził. To nieco drażniło Hide, bo chciał porozmawiać z Kanekim, a jego obecność mu to uniemożliwiała.
- Będziemy się już zbierać.
- Mhm.
Hide chwycił przyjaciela za nadgarstek, gdy wstawał.
- Poczekaj chwilę. - Zerknął na Shiro, czy aby nie jest zbyt blisko. - Przyjdź do mnie jutro - wyszeptał - ale sam. Chcę z tobą o czymś porozmawiać.
- D-dobrze - odpowiedział po chwili, bo od razu zaczął się zastanawiać, o co może chodzić i przytulił przyjaciela.
- Do zobaczenia, trzymaj się.
- Dam radę. Powodzenia w szkole. - Hide zasalutował żartobliwie, a Shiro odpowiedział kiwnięciem głowy. Gdy zniknęli za drzwiami, jego wątpliwości zaczęły go uwierać. Spojrzenia, jakimi raczył Kanekiego Shiro, różniły się od tych wcześniejszych. Widział w nich ciepło, którego dotąd tam nie było.
Westchnął, patrząc przez okno, jak ta dwójka wychodzi ze szpitala.
- Proszę cię, Kaneki, tylko nie rób nic głupiego.


W drodze powrotnej Kuro nie mógł przestać się uśmiechać, co wywoływało też lekki uśmiech na ustach Shiro. Obserwował, jak nie może ustać w miejscu, gdy jechali autobusem, ale to, jak cieszyły się jego oczy, podobało mu się najbardziej.
Wsunął rękę do kieszeni, zaciskając ją w pięść. Kuro rozpiął swoją bluzę, pod którą miał koszulkę z dekoltem. Ciężko mu było skupić się wtedy na czymś innym niż jego skórze.
- W sumie to w jego stylu, wiesz? Wszystkich nastraszyć, by ostatecznie okazało się, że to nic poważnego.
- Długo się przyjaźnicie? - zapytał ni stąd ni zowąd.
- Z Hide? - Zamyślił się na chwilę. - Poznaliśmy się w sumie w podobnych okolicznościach. Mieliśmy po siedem lat.
Dziesięć lat przyjaźni? Jakim cudem? Coś krzyknęło w głowie Shiro.
- Hide złamał wtedy rękę na nartach, a mimo to biegał między salami w szpitalu i z wszystkimi rozmawiał, wszystkich zaczepiał.
- Ciebie też?
- Tak... Nie chciał dać mi spokoju, ale wyglądał na szczerze zaciekawionego, gdy opowiadałem mu o książkach, które czytam. Chyba jako jedyny nie pytał o szczegóły mojego wypadku. Tylko z nim byłem w stanie wtedy rozmawiać.
W oparciu o własne doświadczenia, Shiro nie zapytał o nic.
- Nieźle się trzymacie - skomentował, a Kuro z uśmiechem przytaknął.
- Mam taką nadzieję, że ty też nie będziesz miał mnie zbyt szybko dość.
- Chyba ty mnie - powiedział, chwytając ramiona Kuro, który zatrzymał się pod swoim domem. To była ostatnia okazja tego dnia.
Kuro sparaliżowało. Odliczył do trzech, nim zaczął znów mrugać i zdał sobie sprawę z tego, co się stało...pocałował go.
- Zwariowałeś? - zapytał, odsuwając go od siebie lekko acz gwałtownie.
- Słucham? Podobasz mi się, to chyba jasne?
- Jasne? Niee - jęknął, łapiąc się za głowę. - Nic nie jest jasne. Co ty sobie wyobrażałeś? Że ktoś taki jak ty może być z kimś takim jak ja?
- Kuro.
- Nie dotykaj mnie. - Odtrącił jego rękę. - Nie wiem, co chciałeś osiągnąć, całując mnie, ale.. Nie! Nie masz prawa tego robić! Mam kogoś i nie zrobię mu tego. I... najlepiej idź już stąd. Nie chcę cię teraz widzieć.
W głowie Shiro odbijały się dwa zdania. Dwa cholerne zdania, które trafiły zbyt głęboko w jego zranione serce. Przez sekundę miał nawet ochotę się rozpłakać, ale szybko minęła. Przyjął postawę obronną.
Zaśmiał się kpiąco.
- Dobra. Jeśli tego chcesz, to nie ma problemu. - Pochylił się i spojrzał mu w oczy. Jego spojrzenie paliło. - Już sobie idę, ale zapomnij, że kiedykolwiek się znaliśmy, smarkaczu.

7 komentarzy:

  1. Pierwsza ! Super rozdział ! Szkoda że Shiro nie zdążył pocałować kuro :/ Czekam na nowy rozdział *_* te opowiadanie to cudo*-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy źle przeczytałam chodzi o to że kuro go odepchnął

      Usuń
  2. TO NIE TAK MIAŁO BYĆ !
    Kuro ale.. ALE JAK TO ?!
    A ić, idę płakać w samotności z Akatsu na skype, elo

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaa supi rozdział! :3 Czekam na kolejny~

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie fajnie tylko jak to kuro kogoś ma? ._. *szeptu* myślę że to rize *szeptu* myślałam że tym fuck buddy shiro będzie tsukiyama XDD
    btw odzywam się pierwszy raz więc czas na komplemenciki:
    -super charakteryzacja postaci
    -nawet jak nie w kanon to utrzymane w dobrym stylu bez przeginki
    -kocham hide (to akurat zawsze ale mniejsza)
    -ładnie opisanie zmian w shiro
    -styl shiro daje szczęście mojej wyobranie (shironeki to mój fav kaneki soł yas keep it still)
    -przyjemna fabuła
    -ogólne propsy za kurokuro bo straszna z tym bieda
    -lubię licealne/uniwersyteckie AU więc +
    czekam na ciąg dalszy i zejście się gołąbeczków ❤
    powodzenia i chęci do pisania c; ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, nie tego się spodziewałam :3 Taki szok wielki na koniec :3 Ale nie powiem, super rozdział, przez niego własnie zawalam robienie cosplayu xD Czekam tak czy siak na kolejne i to z wielką niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, nie tego się spodziewałam :3 Taki szok wielki na koniec :3 Ale nie powiem, super rozdział, przez niego własnie zawalam robienie cosplayu xD Czekam tak czy siak na kolejne i to z wielką niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy