środa, 18 września 2019

[M] Na stałe

Tytuł: Na stałe
Fandom: Ensemble Stars!
Realia: Kanoniczne
Pairing: Subaru Akehoshi x Hokuto Hidaka
Gatunek: romans, okruchy życia, fluff
Notka: Takie sobie o niczym, ale kocham moje dzieci bardzo.


- Hokke? Co ty tu robisz?
Wychodząc na świąteczny jarmark, Subaru nie spodziewał się spotkać tam swojego chłopaka. Tym bardziej skoro wcześniej mówił im, że tego wieczoru ma spędzać czas ze swoimi rodzicami w jakiejś restauracji. Nie znał szczegółów, nie pytał też, bo wiedział, jak bardzo Hokke nie lubi tematu swoich rodziców, a jednak teraz był zaniepokojony. Ponieważ Hokuto nie chodził między straganami jak wszyscy, ekscytując się nadchodzącymi świętami i rozkoszując zapachem jedzenia. Zamiast tego siedział na oddalonej od wszystkich ławce, kuląc się i drżąc z zimna i tylko obserwował. Obok niego stało drzewko pełne lampek i oprószone śniegiem, przez co Hokuto był jeszcze mniej widoczny. Ale Subaru i tak go zobaczył. Wszędzie poznałby ten niebieski szalik, który dała mu Anzu.
Zanim jednak podszedł do niego, kupił przy stoisku obok kubek gorącej czekolady i z nim w dłoni podszedł do Hokuto, który nie zareagował zbyt entuzjastycznie. Właściwie... początkowo wcale nie zareagował. Jakby zamarzł na tym mrozie na dobre. 
- Hej, Hokke - jęknął i przyłożył mu ciepły kubek do zmarzniętego policzka. Dopiero wtedy chłopak drgnął i spojrzał na Subaru, który uśmiechnął się.
- Akehoshi... 
- Dla ciebie - powiedział, wręczając mu kubek w dłonie ubrane w grube rękawiczki. - Jest strasznie zimno, nie marzniesz?
- ... Chyba. Trochę zmarzłem.
- Posuń się - mruknął Subaru i usiadł obok, opierając się o niego ramieniem. - Coś się stało? - zapytał cicho, a Hokuto tylko westchnął i zawiesił wzrok na swoim kubku.
- Rodzice - odpowiedział po chwili.
- Rooozuuumieeeem.
- Przepraszam. Nigdy o tym nie mówię, ale...
- Spokojnie, Hokke. Nie musisz mi się tłumaczyć. Jeśli ci to poprawi humor, to mogę z tobą tylko posiedzieć. Nie musimy rozmawiać - Uśmiechnął się szeroko, a Hokuto poczuł nagle ciepło rozchodzące się wewnątrz jego klatki piersiowej. 
- Nie. Wolałbym... Mogę przejść się z tobą po jarmarku? 
- Jasne! To będzie prawie jak randka! - zawołał i mocno przytulił Hokuto, który nawet nie oponował. Wręcz przeciwnie, uśmiechnął się delikatnie i nie wiedział już sam, czy jest taki czerwony od zimna czy przez rumieniec, który Subaru wywołał.
- A potem, jeśli chcesz, możesz przyjść do mnie na kolację, mama obiecała dzisiaj zrobić coś ekstra! - opowiadał Subaru, wstając i otrzepując włosy ze śniegu. - I może... zostaniesz też na noc? Obejrzymy jakiś film... czy coś - dodał, odwracając zawstydzony wzrok. Hokuto zacisnął wargi, a potem pocałował Subaru w policzek. Ten chłopak miał taką moc; nie musiał nic wiedzieć o tym, co go trapi, a jednak potrafił w jednej chwili sprawić, że czuł się lepiej. 
- Dobrze. Zostanę - odpowiedział, wsuwając dłoń w dłoń Subaru. Chciał dzisiaj spędzić z nim czas i rozpłynąć się w cieple jego ramion. Niczego więcej w tej chwili nie potrzebował, by poczuć się lepiej.



Hokuto następnego ranka przewrócił się na drugi bok i miał zamiar szybko wrócić do krainy snów, jednak poczuł mięsny oddech i zimny nos trącający go w policzek.
Skrzywił się, otworzył jedno oko, potem drugie, powoli przyzwyczajając się do światła. Daikichi opierał się łapkami o łóżko i domagał uwagi od śpiących chłopców. Każdej nocy do tej pory spał w łóżku z Subaru, jednak od jakiegoś czasu, konkretnie wtedy, gdy Hokuto zaczął  zostawać u nich na noc, Daikichi był zmuszony spać na swoim posłaniu. I choć było duże, miękkie i błyszczące, nie było tym samym co wygodne i ciepłe łóżko Subaru.
Hokuto wyciągnął rękę spod kołdry i podrapał psa za uchem. Daikichi wystawił zadowolony język i jeszcze się nadstawił. Chyba nie miał mu za złe, że zajmuje jego miejsce w łóżku. Dodatkowo zaczął lizać Hokuto po dłoni, a potem po policzku, co sprawiło, że chłopak się cicho zaśmiał. Choć Daikichi często był niesforny i było go wszędzie pełno, swoją czułością i oddaniem potrafił podbić serca.
Zupełnie jak Subaru.
- Eeej, Daikichiii~
O wilku mowa, pomyślał, gdy usłyszał jęknięcie Subaru zza swoich pleców, a po chwili chłopak przytulił się do nich.
Daikichi od razu zaczął energiczniej machać ogonem, a nawet zaszczekał z ekscytacji.
- Cieszę się, że się cieszysz, ale Hokke to mój chłopak, nie oddam ci go - powiedział, całując nagie ramię Hokuto wystające spod kołdry. - Dobrze? 
Daikichi zeskoczył na podłogę i zaczął ganiać swój ogon, co chyba oznaczało, że się z nim zgodził
- Jak spałeś, Hokke? Nic cię nie boli? 
Spojrzał zmartwiony, a Hokuto poczuł zażenowanie, słysząc to pytanie.
- Wszystko w porządku - odpowiedział, odchrząkując wcześniej.
Zerknął na Subaru, którego twarz nagle rozjaśnił piękny uśmiech. Lśniący jak zawsze, tak piękny, że Hokuto był pewien, że gdyby stał, zatrzęsłyby mu się kolana. Uśmiech, który sprawiał, że ludzie lgnęli do niego i chcieli przy nim być. A jednak Subaru wybrał właśnie jego. 
Dlaczego?
- Hokke? Hokke! Masz łzy w oczach, na pewno nic cię nie boli? O nie, przesadziłem? Dlaczego nic nie mówiłeś? Przepraszam!
- Nie, Subaru, czekaj!
- Hokke!
Hokuto postanowił nie przebierać w środkach. Obrócił się, chwycił policzki Subaru i pocałował go w usta. Od razu zamknął oczy, czując zażenowanie, mimo że przecież całowali się już nie raz. A nawet robili więcej.
Poczuł oplatającą go w talii dłoń i język wsuwający się między wargi. Swoje dłonie przesunął z brutalnego uchwytu policzków na szyję, tym razem delikatnie ją obejmując.
- Hokke - jęknął znów Subaru przez pocałunek, ale Hokuto nie dawał mu długo narzekać, pogłębiając pieszczotę i przyciągając g do siebie.
- Hokke, no! Chcę wiedzieć, jak się czujesz. Dlaczego płakałeś? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, hej! Uspokój się, Subaru! - podniósł głos i położył dłoń na jego policzku. - Jest... wspaniale.
- Nazwałeś mnie Subaru...
- c-?
- Nazwałeś mnie po imieniu, Hokke jednak mnie kocha!
- Oczywiście, że cię kocham, idioto! - krzyknął, ale Subaru obdarzył go kolejnym przepięknym uśmiechem, aż cała złość go opuściła. Poczuł się znowu jak tego dnia, gdy pojawiły się te motyle, które towarzyszą mu do tej pory za każdym razem, gdy widzi Subaru.
- Hokke, znowu płaczesz.
- Nie płaczę.
- Płaczesz!
- Bo cieszę się, że jesteś ze mną...
- Ha?! Oczywiście, że jestem z tobą. Kocham cię, Hokuto!
Na dźwięk pełnego imienia zakrył oczy przedramieniem i zacisnął wargi. Poczuł, jakby miał się zaraz rozpłakać(tak jakby już prawie nie płakał). Szczęście rozsadzało go od środka. 
Może i Subaru mówił wiele rzeczy i obiecywał mu wspólną przyszłość, ale za każdym razem te słowa były jak grom. Znaczyły wiele dla samotnego serca Hokuto. Bo Subaru był pierwszą osobą, która zamieszkała w nim na stałe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy