czwartek, 3 października 2019

[Pentober] Dzień 1

Pentober

Dzień pierwszy: Opisz wycieczkę

Postacie: Kaoru Hakaze x Rei Sakuma, Madara Mikejima
______________________________
Może raz w życiu uda mi się zrobić jakiś fickowy challenge. Obie części napisałam w terminie, ale dodaję dopiero teraz, wierzcie mi.



- Rei-kun, czy ty jesteś pew-
- Jestem!
- Ale czy na pe-
- Tak! To idealne miejsce na odpoczynek!
Kaoru rozejrzał się, nie wiedząc, czy to, co widzi to nie jest aby przypadkiem jakiś słaby żart. Pola, łąki, góry, jeszcze więcej pól i łąk. I kolejne góry.
Drgnął zaskoczony, gdy coś chwyciło za jego torbę. Okazała się to być mała biała koza, która postanowiła zasmakować breloczka, który wisiał przy suwaku.
Kaoru może i wiedział, że po Reiu mógł się spodziewać wszystkiego, ale to odludzie nie było chyba w jego własnej definicji "wszystkiego".
- Jeszcze mi powiedz, że rozbijemy namiot i będziemy spali pod gwiazdami - mruknął pół ironicznie, modląc się wewnątrz do wszystkich bóstw, żeby Rei tego nie potwierdził.
Zamiast tego(alleluja) zaśmiał się cicho i odwrócił tyłem do Kaoru, wypatrując czegoś.
- Właśnie nadjeżdża nasz transport.
Stukot kopyt było słychać już z daleka, ale dopiero po chwili Kaoru dostrzegł zbliżające się sylwetki. Dwóch koni, ale tylko jednego jeźdźca.
- Nie ma opcji... - szepnął do siebie, mając nadzieję, że jego myśli nie okażą się być prawdą. A jednak były!
Dwa piękne konie, jeden to klacz - biszkoptowa z długą jasną grzywą, tak piękna, że Kaoru nie mógł odwrócić wzroku. I ostatecznie wolał tego nie robić.
- Ha! Dzień doberek, Rei-san, Kaoru-san!
Kaoru wymusił niezręczny uśmiech i wrócił spojrzeniem do koni. Drugi z nich był ciemnobrązowy w jaśniejsze plamy z czarną grzywą, i to właśnie jego dosiadał Madara.
- Czyli to jest nasz transport? - zapytał Kaoru, zerkając na Reia z uniesioną brwią.
- Otóż to - odpowiedział i dotknął boku konia, który prychnął niezadowolony. - Hm... Nie martw się, kolego, nic ci z mojej strony nie grozi. Nie żywię się już krwią.
- To klacz. - Niespodziewanie Kaoru i Madara odpowiedzieli jednocześnie.
- Ha! Znasz sie na koniach? - zapytał ten drugi zadowolony.
- Nie trudno zauważyć płeć konia, ale trochę się znam.
- Jeździłeś?
- Trochę.
- W takim razie poprowadzisz ją.
- Co? - Kaoru zrobił wielkie oczy. Spojrzał w kierunku Reia w poszukiwaniu pomocy, ale jemu najwidoczniej ten pomysł się spodobał.
- Myślę, że sobie poradzisz - odpowiedział, a Kaoru zmrużył oczy. Już wymyślał na ile sposobów Rei później pożałuje tego, ze go tu zabrał i że kazał mu obcować z Mikejimą.
Choć już teraz wiedział, że za moment wybaczy mu wszystko(no może poza Madarą), bo gdy tylko wsiadł na konia, wszystko zdawało się być piękniejsze z każdą sekundą. Nieważne, że Rei zaciskał mu ręce na udach tak bardzo, że był pewien, że będzie miał potem siniaki. Wszechobecne pola, łąki i góry przestały mu już przeszkadzać, zamiast tego rozkoszował się świeżym powietrzem i wiatrem, który rozwiewał mu włosy.
- Dziękuję, że jesteś tu ze mną - niespodziewanie szepnął Rei tuż przy jego uchu, a Kaoru mógł tylko zerknąć na niego kątem oka, żeby nie stracić koncentracji. Poczuł coś na kształt rozczulenia nad takim uległym Reiem, który powierzył mu samego siebie podczas jazdy konnej i wciąż trochę panikował. Tym bardziej, że koń go ewidentnie nie lubił.
- Lepiej się mocno trzymaj - mruknął, uśmiechając się zadowolony. - Później mi podziękujesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy